Nastawiłem się na lekką komedię z lat 40 i nawet ją dostałem, aż do momentu kiedy kobieta wyskoczyła przez okno, a my dalej heheszkujemy. Równie zaskoczony byłem spiskiem dotyczącym próby zamordowania zbiega. Poważna sprawa ;)
Czarny charakter grany przez Granta swoją błyskotliwością i cwaniactwem miał oczarować widza i pewnie wielu urzekł, bo przecież lubimy ładnych, obrotnych, złych chłopców. Mimo wszystko, to był nieprzyjemny typ i mu nie kibicowałem. Z kolei na Hildy mega się zawiodłem. Robiła na mnie pozytywne wrażenie przez większość seansu, ale ucieszyłem się, że na koniec była z postacią Granta, bo trafił swój na swego.
Ogólnie film jest dobry. Porusza ważne i ciężkie tematy. Najbardziej podobała mi się plansza przed seansem. Od premiery minęło 81 lat, a pogoń za sensacją wciąż traw.
Przypiepszam się tylko do tego, że wszyscy piszą o komedii, ale nikt nie dodał, że jest czarna ;/