Fabułę najprościej można streścić tak: 4 znajomych, fanów kina, postanawia założyć akademię gangstera, wcielić w prawdziwe życie to, co widzą na ekranie. Tak po części ćwicząc fach, tworzą własny film w filmie. Zabawa metafilmem. Fikcja przenika rzeczywistość. Rzeczywistość przenika fikcję.
Drugi już eksperyment ekranowy, Leloucha, to oczywisty pastisz na amerykańskie kino: kryminalne, przygodowe, westernowe, akcji. Czuć inspiracje Chaplinem i Godardem. Jest tu zabawa formą, po raz kolejny świetny miszmasz techniczny, może przyczepiłbym się do ciut niewykorzystanej postaci kobiecej, która jako głucha i niema początkowo komunikuje się z otoczeniem za pomocą pisma, lecz później jej postać niknie gdzieś w tle i już nie odgrywa żadnej roli. A ten nietypowy sposób porozumiewania się mógł dodać filmowi kolejnego smaczku. Ogólnie jednak, jest to przyjemna rozrywka.