Dla mnie straszna tandeta. Taka prze kolorowana bajka w której ludzie żyjący w średniowieczu mają włosy postawione na żelu. Ot nudna "Holyłudowa" bajka dla dzieci. W sumie jak się zastanowić to nie wiem czy w tym filmie mi się coś podobało. Fabuła jest monotonna i bez życia, bohaterowie- nawet się komentować nie chce, muzyka nawet w miarę. Po prostu cukierkowa bajeczka dla nie wiem kogo. Jak dla mnie stracone półtory godziny.
Podpięcie tego filmu pod horror to obraza dla wszystkich horrorów...
Ok,może bajka (dla Ciebie!),ale na pewno nie dla dzieci. Człowieku,widziałeś jakie tam są sceny? W ogóle oglądałeś to,czy zobaczyłeś nazwę filmu i okładkę?...
Ohh jak ostro mnie zaatakowałaś z tym wykrzyknikiem hehe. Bajka i to rzadka jak chol**a. Jakie sceny? Że koleś zapina tą laskę w czerwonym kapturku? I co z tego? Po to ona tam była, żeby ją zapinał, większej roli tam nie odgrywała ;-) Albo marny wilkołak wypruł komuś flaki? A co miał zrobić głaskać ich? HEHE. Okładki nie widziałem bo nie kupuje takiej tandety na szczęście. Pooglądałem i od razu wyczyściłem dysk z tego syfu. Film dla mnie jest płytki, nie ma żadnej fabuły a do tego jest nudny.
Zwykłe rżnięcie bez jakichś nie wiadomo jakich scen pokazanych. Bajka pod względem wyglądu ludzi, domów, otoczenia itd. Tak nie wyglądali ludzie i świat wtedy. Był brud, smród i ubóstwo. a nie piękni wieśniacy z włosami na żelu...
Japońskie anime jest niekoniecznie dla dzieci. U nich anime to odrębne coś, jak film, są podgatunki dla dzieci i dla dorosłych.
No co ty :D NAPRAWDĘ????
Siedziałam w tych klimatach, zanim jeszcze w Polsce stały się tak popularne, jak obecnie.
Planet, Manga, Kawaii, Mangazyn, Animegaido, MrRoot - startowaliśmy razem.
Spoko, luz. Nie ma konieczności pisania do mnie CapLockiem, zwykłe litery przeczytam ;-)
Chodzi o to, że pojęcie 'bajka' w większości kojarzy się z filmem dla dzieci, Ty swoją wypowiedzią zasugerowałaś jakoby anime było bajką, co wg mnie nie do końca jest prawdą, chciałam to tylko wyjaśnić, niekoniecznie Tobie, ot dosyć często spotykam osoby, które nie mają pojęcia, że takie anime, może mieć w sobie więcej np grozy niż zwykły horror.
Skoro wyjaśniasz niekoniecznie mi, to nie podpinaj się pod moim postem :)
A bajki nie były tworzone dla dzieci, tylko dla dorosłych.
Tyle, że wtedy nie do końca byłoby wiadomo, do czego moja wypowiedź nawiązuje.
''A bajki nie były tworzone dla dzieci, tylko dla dorosłych''- Możliwe, ale dzisiaj kojarzą się one większości jako coś dla dzieci.
W każdym razie, wszystko jest wyjaśnione i niech tak pozostanie :-)
Korekta filologicznej psychopatki - anime nie może być "bajką", bo "bajka" nie funkcjonuje jako gatunek filmowy, tylko literacki.
Z pozostałą częścią dialogu w 100% się zgadzam.
1,5 h... co najmniej 4 odcinki sitcomu, anime lub po prostu dobry film.
Zgadzam się. Chciałam obejrzeć tylko ze względu na Gary'ego Oldmana bo on z reguły wybiera ciekawe scenariusze ale tutaj coś się nie zgadzamy. Ja zaoszczędziłam godzinę z tego półtorej godziny bo usnęłam (dosłownie) w trakcie filmu i obudziłam się na samo zakończenie i nawet nie poczułam różnicy...
Bo tam się nic ciekawego nie działo. Dobrze, że chociaż pospałeś. Jakiś plus z tego "dzieła" wyciągnąłeś :D
Zgadzam się, totalny brak odzwierciedlenia realiów epoki. Żel.... makijaż, i ubranka czyściutkie, wyprasowane niczym prosto z supermarketu. Nie, nie, nie.
Pozdrawiam.
Hahha, najlepsze jest jak w środku zimy chodzą cieniutkich ubraniach. Jeden z gorszych filmów jakie widziałam.
Pełna zgoda. Nie jestem wybredna, w prawie każdym filmie, nawet złym, coś mi się podoba (choćby piosenka, krajobrazy, zabawne dialogi), a ten należy do bardzo rzadkiej grupy, w której nie podoba mi się absolutnie nic. Kiepsko zagrane (toż Zmierzch jest lepszy w tej materii, lol) - głównej (nawiasem mówiąc, dość odpychającej z wyglądu) bohaterce chyba płacą od "wybałusza", bo cały czas chodzi z otwartymi ustami i wytrzeszczonymi oczami; główny amant ma za to chyba płacone od melancholijnie ściągniętych brwi. W ogóle bardziej przypomina to serial obyczajowy dla młodzieży (w sensie stylu "gry aktorskiej"), nawet Gary Oldman dostosowuje się do reszty beztalenciów. Scenografia porażająca - śmierdzi tanim studiem od pierwszej trawki do ostatniej śnieżynki. Sposób przedstawiania historii bardzo słabiutki - widać nieporadność reżysera. Cały czas się czeka, aż coś się wydarzy, a tu się nic nie wydarza;) Tzn. jakieś to takie mdłe, nawet atak wilkołaka jest równie ciekawy, co kupowanie warzyw na targu. Główna bohaterka co robi? No, przechadza się przez cały czas, od chaty do chaty, od okna do okna, patrzy, wybałusza oczy... ot, cała jej działalność. W środku zimy wszyscy poganiają bez szalików, czapek, kurtek... bajka nie bajka, ale czy naprawdę ubranie bohatera w czapkę to aż taka fatyga? Kicz do potęgi n-tej. Dziwi mnie nazwisko DiCaprio jako producenta tego badziewia. o_O
Mam takie samo zdanie. Ponadto nie rozumiem, po co pokazywali z bliska "śnieg" skoro od razu widać, że to jakiś piach, zresztą też słychać po tym jak ludzie się po tym poruszają. A zresztą krótki rękaw w zimie? Nie oceniam filmów surowo, ocena 4 dla mnie to już naprawdę jest bardzo nisko, ten film po prostu mi isę nie podobał, do połowy filmu nie było wiadomo jak główna bohaterka ma na imię. I jak ten Peter uwolnił się z tego żelaznego słonia? Bez sensu...
Ludzie, czego wy się spodziewaliście po reżyserce "Zmierzchu"? Ja oglądałam to z syndromem wyparcia, kierując się wysokimi ocenami moich znajomych. Niestety nie wzięłam pod uwagę faktu, że zazwyczaj oceniają wysoko tanie romanse :P Wszyscy możemy tylko żałować straconego czasu i próbować go przepić. ^-^
btw, realizm w filmach opierających się na baśniach jest kwestią drugorzędną :P
Chłopie - no bez jaj;-)
Uwielbiasz Tarantino - a ten to dopiero robi sobie jaja - ostatnio z dzikiego zachodu. Tutaj zarzucasz brak realiów historycznych a Tarantino uwielbiasz?
WTF?
Tutaj tez zrobiono to specjalnie - by upodobnić to do bajki - więc żadnej różnicy, jak na razie nie ma ;-p
To im niestety nie wyszło... Jaja u Tarantino mają klasę, a tutaj wyszła maksymalna tandeta...
Tarantino, niestety, już się kończy. Od wielu lat robi filmy na jedno kopyto (monotematyczne)
Jego niezdrowego upajania się bezsensowną przemocą, w żaden sposób nie można uznać za żart. To choroba psychiczna.
Zatem świat wg Tarantino to dopiero bajka - i to w dodatku dla zaburzonych emocjonalnie.
Kiedyś Quent był fajny - robił naprawdę dobre, wyważone kino - zanim zachorował.
Teraz taka "bajka" jak w temacie, bije jego ostatnią twórczość w każdym aspekcie.
Dialogi - tutaj ciekawe u Quenta pseudo inteligentne
Muzyka - tutaj nastrojowa - u Quenta - wyniosła lub ostra (na jedno kopyto we wszystkich filmach)
Scenografia - tutaj wogóle nie ma co porównywać - takich ciepłych pomieszczeń u Quenta nie zobaczymy nigdy.
Historia - zagadka - u Quenta zawsze prosta jak drut (z reguły motyw zemsty) - zabili go i uciekł.
Reasumując Czerwonego kapturka uważam za całkiem udany film - tym bardziej jeśli porównamy go do "wielkich" kina ;-p
Dla zaburzonych emocjonalnie? No mam taką nadzieje bo taki jestem i co więcej jestem z siebie dumny :D
1. Dialogi tutaj ciekawe? hehe weź mnie nie rozśmieszaj bo mi zwieracze puszczą i spadnie gó***any deszcz. Jeśli dialogi u Tarantino są dla Ciebie pseudo inteligentne to proponuje przerzucić się na "poczytaj mi mamo"
2. Nastrojowa muzyka w tym filmie... człowieku. Z każdym Twoim przeczytanym zdaniem coraz bardziej chce mi się płakać... ze śmiechu. Gdzie tu jest nastrój? Gdzie???
3. Scenografia. A po co mi ciepłe pomieszczenie? O to chodzi żeby wszystko było krzywe. Trzeba pomyśleć trochę nad tym co się w filmie dzieje, a nie siedzieć i patrzyć tępym wzrokiem, bo posiadanie przez film drugiego dna męczy bo trzeba pomyśleć.
4. Jeśli jakakolwiek historia u Tarantino jest dla Ciebie prosta jak drut to proponuję się zastanowić nad sobą. Każdy jego film ma swoje drugie dno. Każdy. Tylko jest mały problem. Musisz wytężyć mózg. Problem nie???
Reasumując (że też rozumiesz tak ciężkie słowa, skoro nie potrafisz znaleźć w żadnym filmie Tarantino drugiego dnia... podziw) Czerwony kapturek jest cukierkową, tandetną, popowa produkcją bez sensu składu i ładu zrobioną na potrzeby ówczesnych odbiorców którym myślenie sprawia niesamowity problem. Tyle w temacie.
Drugie dno w filmach Tarantino? Chyba takie, że w każdym powinien tkwić psychopata. Jeśli to ma być wyznacznik dojrzałości emocjonalnej (filmowej) to masz zupełną rację - nie dogadamy się.
I wcale nie chodzi mi o to, by Cię przekonać do tego i owego - pokazuję Ci tylko, że gusta są różne. Ja w życiu, czuję się silnym - dlatego nie jaram się eskalacją przemocy i długimi dialogami przed daniem komuś w pysk. (patrz filmy z Seagalem)
Odniosłem się do Twoich zarzutów w sprawie tandetności filmu - pokazałem, że w każdym filmie znajdzie się coś dla każdego - nawet w coraz bardziej prostackich filmach Tarantino (piszę o jego ostatnich filmach począwszy od Bękartów wojny)
A nie powinien w każdym tkwić psychopata? A skąd wiesz, ze w każdym z nas nie tkwi psychopata? Ja jestem pewien, że we mnie tkwi :D
Co do dojrzałości emocjonalnej, filmowej. Nie uważasz że to są dwa zupełnie inne bieguny?
Ale ja wiem, że gusta są rożne i o nich się nie dyskutuje. Nic nowego.
Również czuje się w życiu silny, nic nie poradzę na to, że lubię przemoc i fizyczną i psychiczną a dzięki temu czuje takie fajne ciepełko w klacie. Yooo jak to mnie jara:D i stary nie ma to nic wspólnego z byciem slabym czy silnym po prostu kocham to uczucie.
Co do twórczości pana T. muszę ze smutkiem przyznać Ci racje, że Bękarty wojny dupy nie urwały, ale Django? Za 10, 20 lat będzie się go wspominać jak Pulp Fiction. Jako klasykę.
Popieram. Na początku podobał mi się klimat tego filmu (choć nie przepadam za takimi kostiumowymi produkcjami) ale z każdą kolejną minutą było nudniej i nudniej. Wynudziłam się koszmarnie, nic ciekawego się nie działo i nie wiem co mogłoby tu być na plus. Seks na śniegu pod koniec? Muzyka? Komputerowy wilkołak? Straszna tandeta i ode mnie 4/10.