... za bardzo naciągany. Zamiast śledztwa, medialna szopka, zamiast standardowych przesłuchań - czekanie nie wiadomo na co. I nagle, jak za dotknięciem magicznej różdżki, wszystko samo zaczyna składać się w przeuroczą całość. Dowody i fakty wyskakują ochoczo, niczym króliki z kapelusza zdolnego iluzjonisty. Owszem, jest klimat, jakaś tam tajemnica, jednak sposoby rozwiązania jej były co najmniej absurdalne
Rutkowski czyli szopka na zlecenie policji reszta bez komentarza.
Prokurator sadysta i jego syn z Nowej Soli
Tomasz Komenda i 18 lat odsiadki niewinnego człowieka.
Oraz wiele wiele innych bardzo podobnych spraw o których się nie dowiemy.
Tak, jest to film, w którym ontologia świata bardzo sprzyja tezom, bohaterom itd. To oznacza, że jest kiepsko skonstruowany, niestety.
Kurde w filmie jest mnóstwo absurdów i dziwnych nielogicznych scen ale klimat i postać tego nauczyciela jest niezła. Ja mu kibicowałam bo dla mnie wyglądał na winnego tak bardzo, że byłam pewna że jest niewinny xD a tu surprise. Obstawiałam ojca Anny albo kogoś z tej sekty ale to by było banalne więc dobrze, że nie.
Dla mnie film jest zbyt niewiarygodny- po pierwsze, że ktoś zabija dziewczynkę dla pieniędzy, dwa że sam na siebie napuszcza psy i mu się udaje cała intryga, trzy Vogel załatwia siebie bo zabija nauczyciela zamiast wykorzystać to co wiedział z tym O, żeby go zapuszkować. A najgorszy złol filmu co zabił 6 dziewczynek czyli psychiatra żyje sobie dalej w spokoju...
Najbardziej absurdalny jest fakt że czekasz dwie godziny na finał i nagle w ostatniej minucie "wielki" zwrot akcji po którym uświadamiasz sobie że właśnie zmarnowałeś co najmniej pół godziny życia .. Film jest po prostu bezsensowie rozciągiety w czasie. Osobiście jestem zawiedziony takim zakończeniem. 5/10
Ten zwrot nie był aż taki niespodziewany dla wytrawniejszych widzów kryminałów - po pierwsze (SPOILER): nie obsadzano by gwiazdy pierwszej wielkości (J. Reno) w małej i mało znaczącej roli, żeby sobie tylko posiedział za biurkiem i wygłosił parę zdań jako ekspert. Taki zabieg przeważnie kryje podstęp scenariuszowy :)
A kiedy na koniec, wydawałoby się po wszystkim pokazują go jak wraca do domu, wszystko staje się jasne, zanim jeszcze otworzy swoją skrytkę - wszak było wiadomo, że sprawca załatwiony przez gliniarza nie mógł być także sprawcą sprzed 30 lat.
Ja jestem ogromnie rozczarowana zakończeniem. W scenie ostatniej rozmowy detektywa z psychiatrą liczyłam, że oto okazuje się, że cały wątek snuty jakoby nauczyciel popełnił zbrodnię faktycznie jest wymysłem chorej wyobraźni inspektora i właśnie zamordował on niewinnego człowieka, a tu nagle... te kosmyki i morderców dwóch. I wszystko zgrane w czasie w sposób rodem z science fiction. Szkoda... wielka szkoda :(