Myślicie że ma szansę na oscara za ten film? Czy DiCaprio już teraz nie pozwoli sobie go wyrwać z rąk?
Eddie pokazał więcej niż Leon i to ja bym jemu dał Oscara, ale Akademia pewnie nie da mu drugi raz z rzędu. A poza tym Leoś zgarnia wszystkie inne nagrody, co mnie bardzo zasmuca, bo to aktor przez małe a..
Dlaczego? Śmiem twierdzić, że to iż dostał oscara rok temu nie dyskwalifikuje go w walce o tegoroczną nagrodę a tylko zwiększa jego szanse. Leo gra bardzo dobrze ale tylko tyle...w żadnym filmie, no może oprócz Gilberta Grapea, nie pokazał zębów, nie wczuwa się w rolę na tyle żeby widz zapomniał, że widzi Leo DiCarpio tylko bohatera. To niestety nie jest format Streep, daniela Day-Lewisa czy wschodzącego Eddiego.Hollywood foreign press association może i lubi Leosia ale podejrzewam, że członkowie akademii nie będą równie szczodrzy hahaha...sorry Leo not this time (again).
Oczywiście że go to nie dyskwalifikuje - tego nie napisałem. Twierdzę że to zmniejsza jego szanse - tu się różnimy :) Co do Leona to się zgadzam w 100 %. Ale nawet jeśli zdobędzie tego wymodlonego Oscara to i tak ta statuetka nie zrobi z niego wielkiego aktora (prędzej obrośnie w piórka xD). Jak to powiedziała jedna ze zdobywczyń, Oscar to nagroda subiektywna i z...przypadku, a że w tym roku parcie na Leosia jest jeszcze większe niż dotychczas to członkowie Akademii mogą na niego głosować a w dodatku jego konkurencja też nie ma się czym pochwalić. Ogólnie niski poziom, jeśli chodzi o pierwszoplanowych aktorów .
oskar dla E.R. Di Caprio w Zjawie zagral bardzo spektakularnie, swietnie, ale nie zaskoczyl; gdybym mial wybierac to tylko i wylacznie Oskar dla E.R. Niesamowity warsztat, wielkie aktorstwo.
Eddie Redmayne wypadł rewelacyjnie, choć jeśli chodzi o tego typu role to bardziej podobał mi się Jared Leto w "Witaj w klubie" (za co słusznie został nagrodzony Oscarem dla najlepszego aktora drugoplanowego). Cóż, DiCaprio zagrał dobrze, ale w "Zjawie" bardziej podobał mi się Tom Hardy: jego postaci nienawidziło się od pierwszej sekundy filmu - i to jest właśnie aktorstwo! DiCaprio trochę jak Tom Hanks w "Cast Away": przez cały film grymas bólu na twarzy, krew, pot i łzy. No i to, o czym niektórzy z Was pisali: oglądając Eddiego na ekranie zapominam o aktorze, widzę postać. Oglądając Leo - niestety, mam zgoła odmienne odczucia. Co absolutnie nie znaczy, że jest złym aktorem - ale do mistrzów fachu (Meryl Streep, Daniel Day Lewis czy Christoph Waltz) sporo mu brakuje.