Ale czy czasem nie wyszło tak, że transgenderyzm (i może homoseksualizm też?), to po prostu zaburzenia podobne do depresji? "Bo muszę", "bo chcę", "bo tak jest", "bo nie może być inaczej", "bo tak mi mówi wewnętrzny głos". Czy człowiek w depresji, uważanej za stan chorobowy, nie wmawia sobie podobnego podejścia? Czy takich ludzi nie należy po prostu rzeczywiście leczyć?