oczarowuje w kazdej minucie, ale to najsmutniejsze arcydzielo filmowe, jakie widzialem.
nie przeszkadza mi sentymentalizm w tym filmie. Ma swoje uzasadnienie w odniesieniu do epoki, do srodowiska, w ktorym sie dzieje historia. Wszystkie kanty sa wygladzone. Ta rzeczywistosc jest tym swiatem, ktory Lili ma w glowie, dlatego mi nie przeszkadza, bo to jej swiat. Jej odczuwanie.
Póki piszesz, że Ci nie przeszkadza, nie mam zastrzeżeń. Jednak napisałeś, że film nie ma słabych miejsc. Akcenty można było rozłożyć różnie, postawiono akurat na sentymentalność, co szczególnie głębokie nie jest. Sama łatwość zasmucania widza rozmemłaniem historii miłosnych (szerzej: dobór tematu tak, by łatwo było wywołać konkretną emocję w znacznym natężeniu) to już słabe miejsce. Zawsze, gdy czegoś łatwo osiągalnego jest w filmie bardzo dużo jest to wada, jak wtedy, gdy sos w słoiku składa się z wody i zagęszczacza, bo są tańsze niż warzywa. ;)
wydaje mi się, że właśnie sentymentalność jest niezbywalna cechą Lily. Tak, mozna bylo rozłozyc róznie akcenty, jednak to, co wazne, zatarloby sie. Historia jest na kontrze. Sentymentalny, sztuczny swiat Lily i jej transeksualny problem, pokazany bez histerii.
A gdyby film był o osobie, która nie jest tak sentymentalna, nie byłoby sztuczności? :) Piszemy o tym samym. Dla mnie łatwość, sos z wody.