PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=565637}

Dziewczyna z tatuażem

The Girl with the Dragon Tattoo
2011
7,7 330 tys. ocen
7,7 10 1 329652
7,2 63 krytyków

Dziewczyna z tatuażem
powrót do forum filmu Dziewczyna z tatuażem

Przeglądam te komentarze tutaj i pod szwedzkimi filmami i generalnie na usta ciągle
ciśnie mi się tylko jedno - WTF?

Mam mocne wrażenie, że wiele osób podnieca się szwedzką wersją z dwóch powodów:
1. Nie czytali książki,
2. Lubienie kina nie-z-hollywood jest modne.

Ad.1. Przeczytałem trzy tomy Millennium i dzięki temu rozumiem o co w ogóle chodzi.
Gdybym nie czytał książek, to generalnie nie rozumiałbym połowy tego co dzieje się w
filmach, bo wiele rzeczy tam zostało pominiętych, spłyconych, zmienionych, wątki
"wyskakują" z niczego, bez ładu i składu: groźby wysyłane mailami do Eriki w 3 części,
pojawienie się grupy rządowej prowadzącej dochodzenie ws. Sekcji, włamywanie się do
komputerów przez hakerów, powiązanie pomiędzy Dagiem/Mią i Lisbeth, pojawienie się
policjantów (Bublanski, Modig, ...) w rządowej grupie śledczej, rola Armanskiego, rola
Palmgrena, ... - mógłbym tak długo. Jestem w 99% pewien, że gdybym nie znał książek,
to z filmów zrozumiałbym dużo mniej (żeby nie powiedzieć, że nic). Co więcej - w filmach
szwedzkich względem książki zostało zmienione BARDZO DUŻO. Owszem film to film,
książka to książka, nie muszą być takie same, ale ja mówię o istotnych wątkach: Lisbeth
została wciągnięta do poszukiwań Hariet w zupełnie inny sposób, Henrik znał się z
Armanskim, Mikael został przekonany do poszukiwań Hariet obietnicą dowodów na
Wennerströma, Martin zginął w zupełnie inny sposób (samobójstwo, a nie przypadkowy
wypadek), wszystkie romanse Mikaela, zagadka liczb Hariet została rozwiązana przez
kogoś innego, siostra Hariet (Anita) żyła, Ronald ukradł gangowi pieniądze (dlatego go
zamordowali), redakcja Millennium blefowała w sprawie dowodów, sabotowanie (czy
może "sterowanie") śledztwa policyjnego przez Sekcję, przenosiny Eriki do innej gazety,
... - tutaj również mógłbym wymieniać w nieskończoność. Nie mówiąc już o tak oczywistej
sprawie, że w szwedzkich filmach postacie w ogóle nie mają żadnych uczuć i psychiki,
szczególnie w 2 i 3 części to takie robociki...

Ad.2. Szczególnie widać to w zachwytach nad szwedzką wersją, a jak można się
podniecać filmem z aktorstwem na poziomie serialu-tasiemca? W tych filmach
(szczególnie 2 i 3 cześć) nie ma w ogóle emocji, akcja skacze bezładnie po wątkach,
których związek przyczynowo-skutkowy jest zrozumiały tylko dla osób które znają książkę,
itp., itd., etc. - patrz punkt 1. Poza tym - jak można oceniać film (amerykański), którego się
nie widziało? Jak można oceniać, skoro druga i trzecia część amerykańska jest jeszcze
daleka od powstania? Jak można mówić o tym, że "hollywood jak zwykle polukrowąło i
wyidealizowało postacie", skoro tak właśnie stało się w wersji szwedzkiej, ale żeby to
zobaczyć trzeba by przeczytać książkę:
- smutek Mikaela gdy dowiedział się, że Lisbeth pozwoliła zginąć Martinowi (a w książce
w ogóle nie było sprawy, bo Martin zabił się sam) pokazuje jak bardzo wspaniałomyślny
był Mikael,
- pominięcie wszystkich romansów Mikaela (czterech? Cecilia, Erika, Monica, spłycony
wątek z Lisbeth) co pokazuje go w lepszym świetle, a nie jako gościa w kilku nic-nie-
znaczących związkach, co szczególnie istotne jest w przypadku Eriki, która ma męża
(heloł!),
- prokurator Ekstrom w książce daje się manipulować Sekcji dużo bardziej (karierowicz),
- Ronald w filmach ukazany jest tako osiłek-tępak, a w książce jest dużo większym
psychopatą, a nie tępakiem,
- rozmowa Lisbeth z jej matką pod koniec pierwszej części to normalnie lukier idealny,
matka Lisbeth w książce była, że tak powiem, offline i żadnych płaczów nad ojcem-
mężem nie było,
- ...
To po prostu bardzo modne mówić, że się ogląda "lepsze nie-hollywodzkie" filmy.

O wyglądzie postaci i ich dopasowaniu do filmu tylko pokrótce:
- Ronald w filmie wygląda co najwyżej na dziadka Lisbeth, a nie na jej brata w wieku lat
35,
- Erika, w książce przedstawiona jako bardzo atrakcyjna, w filmie nie do końca taka jest,
- Mikael i Erika są starsi niż można by oczekiwać po książce.

Reasumując:
- jeśli ktoś czytał książkę, to ciężko mi zrozumieć jak mogą mu się podobać szwedzkie
filmy, z powodów podanych powyżej (niezgodność w istotnych wątkach, wypranie postaci
z emocji i wycięcie relacji między nimi, wyskakiwanie wątków "z nikąd", ...),
- jeśli ktoś nie czytał książki, to ciężko mi uwierzyć, że osoba taka była w stanie zrozumieć
to co dzieje się w szwedzkich filmach, z powodów podanych wyżej (wyskakiwanie
wątków "z nikąd").

Tyle. Teraz czekam na wersję amerykańską, oczekiwania mam bardzo wysokie, trailery
są świetne, mam nadzieję, że się nie zawiodę.

4\/3!!

Wojtulek

Ja tam nie widzę w Craigu nic specjalnego i uważam że do roli Bloomkvista się nadaję.

freddie_chopin

Oczywiście masz prawo do swojego zdania, ale dobrze byłoby umotywować to czymś więcej, niż tylko tym, że coś Ci się nie podoba.
Jeśli chodzi o pominięte watki i ewentualne odane sceny, to zarówno Oplev (reżyser wersji szwedzkiej), jak i Fincher wybrali inne elementy z układanki i złozyli z nich dwie odmienne całości. I to jest bardzo dobre rozwiązanie. Powieści Larssona, mimo że napisane tak, że idealnie nadają się na ekranizacje, są nierealizowalne przez wzgląd na mnogość wątków, z których nie wszystkie są istotne dla fabuły. Obaj twórcy filmowi wybrali inne momenty zwrotne i to się chwali. Z resztą na Fincherze spoczywała duża odpowiedzialność. Nie mógł pozwolić sobie na to, by skopiować sceny z filmu Opleva, a i tak kilka razy nie udało mu się roziwązać niektórych kwestii oryginalnie, zdarzają się sceny identyczne, a przecież wystarczyłoby inaczej poprowadzić kamerę.
Śmieszy mnie trochę fakt, że nie rozumiesz dlaczego ludzie podniecają się szwedzką wersją, a obawiają amerykańskiej. Zwłaszcza gdy potem czytam Twoje uwagi o aktorstwie. Niestety, nie są poparte żadnymi głębszymi wyjaśnieniami, a szkoda. Nie znam się na aktorstwie serialowym, bo niewiele seriali oglądam, ale mam nieco wiedzy na temat aktorów grających w szwedzkiej ekranicaji i poza innymi filmami z ich udziałem, które widziałem, znam ich też z desek teatru. Między innymi Królewskiego Teatru Dramatycznego w Sztokholmie, do którego poziomu żaden z naszych rdzimych teatrów jeszcze długo się nie zbliży.
Twierdzisz, że znasz książkę, a przeszkadza Ci brak emocji u aktorów. Nie znasz Szwedów, co do tego nie mam wątpliwości, ale teraz mam też wątpliwości czy na pewno znasz ksiażkę, o której piszesz. Bohaterowie Larssona przezywają tylko podstawowe emocje, nie ma tam skomplikowanych portretów psychologicznych, a ich konstrukcję stworzono poprzez akcję. I szwedzki film (zwłaszcza ekranizacja pierwszej części, bo kolejnych jeszcze długo nie będziez czym porównywać) oddaje to idealnie.
Nie chcę krytykowac wersji amerykańskiej, bo uważam ją za dobrą. Ale rozumiem ludzi, którzy uważają szwedzką za o wiele lepszą.
O jeszcze słowo o aktorach. Ktoś napisał, że Noomi jest za brzydka. Ona jest zrobiona w tym filmie na brzydką, radzę obejrzeć ją bez stylizacji. Ale ani Lisbeth nie była ładna (z opisów wynika coś wręcz przeciwnego), ale Blomkvist przystojny. Może więc jednak lepiej było obyć się bez hollywoodzkich, wyszpachlowanych botoksem twarzy?

freddie_chopin

Witam
odczucia po obejrzeniu szewdzkiej wersji takie same. Dorwali dobry materiał na film i zero emocji..... To tak jakby nakrecili wersje polska z Markiem Konradem jakąś młodą cizią. Amerykańska wersja ma to cos co się zowie klimatem - Fincher to rzemieslnik i pewniak - zrobic film bardzo podobny do istniejącego opartego na kultowej serii. A Rooney pasowała o niebo lepiej. Noomi "udowodniła" w Pometeuszu że aktorką jest dobra i nic poza tym.
papa

kin1978

tez obejrzalam obie wersje na swiezo po przeczytaniu trylogii i niestety, albo i stety, wersja Finchera jest wierniejszym odwzorowaniem ksiazki. :) przynajmniej na razie. szwedzkie filmy byly tak nudne, ze z trudem je obejrzalam do konca....

freddie_chopin

popieram założyciela tematu. Tyle ;-)