Ten film to przykład jak można zepsuć dobrą fabułę. Wytrzymałem do momentu pojawienia się matki murzynki głównego białego bohatera i ich syna geja. Indoktrynacja dzieci pełna gębą. Żeby Disney tak się zeszmacił... Żal.
Co dla jednego wadą dla drugiego zaletą. Jako gej obejrzałem film z 5 letnim kuzynem. Obu nam się podobało, na szczęście to dziecko nie ma mózgu wypranego katoprawacką ideologią, chronimy go przed tym jak przed największą zarazą.
Katoprawacka była światowa kinematografia do końca XX wieku - rozumiem, że oglądasz tylko filmy nakręcone od 2000 r. i to tylko te z USA i UE - bo inaczej jest obłudnikiem i zakamuflowanym katoprawakiem (Boże co to za określenie)!