Normalnie Siedem się howa. Film tszymał w napięciu... zwłaszcza gdy kompóter włonczył zdalne sterowanie lini wysokiego napięcia. Ta scena mi się podobała najbardziej. Poza tym film pszypomniał mnie takie filmy jak Wrug publiczny. Wogule lubiem filmy o Hameryce, jej prezydęcie i z happyendem. A jak ten kompóter sie bóntował... Mi muj pecet robi to codziennie.
A tak już całkiem na serio... Po co ktoś robi takie filmy? Ma w tym jakiś wyższy cel? Mam nadzieję, że nie zwróci się reżyserowi kasa za ten film... Lub, jeżeli nie teraz, to zafascynowanie tego typu filmami zmaleje (bo za każdym razem będzie to coś wtórnego) i nawet murzynek w Burkina Faso nie będzie potrzebował specjalnego scenariusza, by wiedzieć, że Hameryka jest wielka, a tajne agencje produkują superkomputery do kontrolowania obywateli za pomocą komórki. I jeszcze ta wszechobecna teoria spisku... Heh.
Pewnie nakłady się zwrócą i to z nawiązką... w końcu to piękny obraz o wielkim kraju! O tym jak każdy obywatel pracujący w punkcie ksero może wpłynąć na losy świata i uratować swoja ojczyznę. Jak prawda zwycięża, zło zostaje pokonane, a agenci federalni z radością giną w imię wyższej sprawy. Wszyscy zasłużeni dostają medale. Łezka w oku ojca, który wreszcie może być dumny ze swojego syna. Bóg, honor i Ameryka. Amen.
Jak przeczytałem Twoją odpowiedź, pomyślałem, że w gruncie rzeczy, to brakowało kropli do przelania czary, by film ten uznać za parodię właśnie Wroga publicznego i innych Tożsamości Borne'a. Teraz, gdy reżyser nie wykorzystał tego pomysłu, to na jego filmie właśnie będą żerować podobni do Leslie Nielsena, czy Mela Brooksa. Myślę, że nie minie rok, nim powstanie "Straszny film 10" czy inny "Duck Eye". :D
"Duck Eye" dobre:)
I swoista zbieżność myśli... po seansie zrozumiałam dlaczego twórcy amerykańskich parodii przekrają wszelkie granice absurdu (zakładając, że takowe istnieją), po prostu pierwowzory coraz wyżej stawiają poprzeczkę. Sparodiować historię, która już i tak trąci kpiną - oto jest wyzwanie;)