Obrona wykazała się ogromną niefrasobliwością, delikatnie to ujmując. Czy Ojciec Moore zmusił Emily do odstawienia leków? Czy zmusił ją do porzucenia terapii medycznej? Czy zmusił ją do przeprowadzenia egzorcyzmów? Nie! Nie! Nie! Jedyne co zrobił to udzielił jej odpowiedzi, gdy przyszła się go poradzić. Jego wina leżała w sugestii, że być może to nie choroba, tylko opętanie. W jakim świecie skazuje się ludzi za udzielenie rady, wyrażenie swojego zdania, opinii? Nawet nie wiem jak przekonującej, sugestywnej. Nie zamknął jej w kościelnych lochach, gdzie karmił ją modlitwami i odmawiał wody i posiłków, nie uderzył jej, nie zranił. Jedyne co zrobił to odpowiedział na wołanie o pomoc. Jeśli ktoś miałby usiąść na ławie oskarżonych to rodzina Emily, którzy widząc jej ciężki stan powinni wezwać pomoc medyczną. Nie wiem, nie znam tak dobrze prawa amerykańskiego, ale jeśli w istocie można pójść siedzieć za udzielenie rady, odprawienie katolickich rytuałów na katoliku za jego zgodą, na które nie składa się żadne krzyżowanie, biczowanie etc. a jedynie modlitwa i pochlapanie wodą, to nie jest to bezpieczne miejsce.
Co do samego filmu, był w porządku, najlepszy jaki widziałem od czasu Egzorcysty o tej tematyce, co nie znaczy, że uważam go za specjalnie dobry, solidny na pewno. Jednak słysząc list Emily czytany przez ojca Moore'a po raz kolejny przypomniałem sobie dlaczego nie lubię tradycji judeochrześcijańskiej. Dlaczego tak okrutnie mnie irytuje uległość katolika wobec cierpienia, który godzi się na nie powtarzając jak mantrę: "Bo Bóg tak chciał". Dziewczyna godzi się więc na cierpienie bo Matka Boska powiedziała jej, że dzięki niemu ludzie zobaczą, że prawdziwy jest diabeł, jak i Królestwo Boże. Nie znoszę powielania żydowskiej historii Abrahama stojącego z nożem nad swym synem, która w mojej opinii (podkreślam mojej) pokazuje jedynie okrucieństwo Boga, jego próżność i chęć ukazania swej potęgi. Jeden z ulubionych żydowskich mitów - rób to, czego chce Bóg i nie pytaj o przyczyny, bo Bóg zawsze chce dla ciebie dobrze. Tak samo bezmyślnie potrafi postąpić chrześcijanin. Jeśli Bóg pozostawił ci człowieku wolną wolę, tzn., że chce żebyś myślał i decydował za siebie, był odpowiedzialny ze swe czyny, a nie ulegał jakimś głosom w głowie czy pokrętnej wykładni pisma św. przez kler.
Kończę, niedobrze mi od tego. Niestety, człowiek wychowany w tej wierze ma większy problem z pozostaniem obojętnym na niedoskonałości, które zauważył.
Taki jest przekaz katolicyzmu: cierp, to będziesz zbawiony, będziesz miał nagrodę po śmierci. Tymczasem kler już za życia ma nagrodę: nie pracują, mają kasę, wpływy. Żeby to wszystko jednak mieć potrzebują wiernych, a wiernym trzeba wstawić jakiś kit, nie? Na tacy samo nie urośnie :).