Zaczyna się ciekawie i...leci w dół, aż do konca filmu...Beznadziejna muzyka Younga (każdy jego score jest zresztą beznadziejny), słabe aktorstwo, tandetne moralizatorstwo. Budowanie klimatu wiecznym deszczem, ciemnoscią i 'charczeniem' opętanej, które po chwili powoduje jedynie śmiech i rozpacz z takiej tandety... Nie spodziewałem się niczego dobrego po tej kolejnej produkcji "powstałej na faktach' i nie zawidołem sie. Jest to kino tandetne, przesłodzone, spłycone, 'klimat' , który może spodobać się chyba jedynie początkujacym kinomanom...
zgadzam się z tobą w zupełności. wynudziłam się raczej na tym filmie, choć - pochopnie- spodziewałam się jakiegoś wysiłku psychologicznego, emocjonalnego. Budowanie napiecia poprzez zmuszanie widza do podskakiwania w fotelu z powodu tandetnych akcentów muzycznych jest bardzo skuteczne - irytuje:P