I kolejny film, który udaje coś innego, niż jest w rzeczywistości. "Egzorcyzmy Emily Rose" formą przypomina typowy horror. Nic dziwnego, skoro gatunek ten przeżywa swoisty renesans i jeśli chce się dotrzeć do masowego widza, warto właśnie nakręcić horror. W rzeczywistości jest to zrobiona na nieco większą skalę produkcja chrześcijańska. Swoistego rodzaju filmowa na poły apokryficzna hagiografia, której celem jest rozpropagowanie idei istnienia Boga i diabłów. Sam materiał filmowy jest niezwykle ciekawy i mógł powstać z niego świetny film. Niestety, pomimo zaangażowania Wilkinsona i Linney, ten film trąci amatorszczyzną. Scenariusz jest niedopracowany, miejscami zbytnio rozgadany. Gra aktorska nie wychodzi ponad przeciętną, a w przypadku sporej grupy osób jest nawet poniżej przyzwoitości. Film sprawia wrażenie produkcji telewizyjnej, jednego z wielu dramatów, gdzie bohaterowie zmagają się ze śmiercią, chorobą i podobnymi tragediami.
Bardzo chciałem, żeby mi się spodobał ten film. Niestety, mogę go nazwać jedynie przeciętnym.
Zgadzam się z Tobą ja przeżywałam to podobnie. Najlepsze jest to ze nie potrafiłam odpowiednio sklasyfikować tego filmu, bo tak naprawde nie można nic o nim ciekawego powiedzieć. Nie jest ani dobry, ani zły. Jest za to do bulu przeciętny. Umieściłabym go na liście tych filmów, które puszczają w środy wieczorami na jedynce (chyba). Takie ckliwe historyjki oparte na faktach :)).
Ależ wy ludzie jesteście ograniczeni jeżeli twierdzicie że Boga nie ma i że niebo i piekło nie istnieje. Dowodów wokoło jest tyle że tylko głupiec ich nie zauważa lub nie chce zauważyć. Myślcie co chcecie jak dla mnie ten film był bardzo przerażający i realistyczny.
A co ma istnienie (lub też nieistnienie) Boga do oceny tego filmu? To dwie różne kwestie. To, że film próbuje do czegoś przekonać wcale nie znaczny, że jest to film dobry (czy też zły).
Wtrącę się, jeśli można. Otóż ja na przykład nigdy nie twierdziłem, że Boga nie ma i że niebo i piekło nie istnieje. Myślę, że _raczej_ nie istnieją. Pewien nie jestem, podobnie jak główna bohaterka filmu (a nie jest nią Emily Rose). Może nie lubię brać wszystkiego na wiarę. Ale nie miałbym wyboru, jeżeli ktoś przedstawiłby sensowne dowody. I tu widzę szansę, bo oto na tym skromnym forum filmowym wypowiada się osoba oświecona! Dalejże, _coolombo_, pomóż mi zerwać okowy, strzaskać łańcuchy ograniczające moje postrzeganie świata. Przedstaw 1 (słownie: jeden) dowód na istnienie Boga, nieba i piekła. Wyrwij mnie z głupoty i otępienia! Wystarczy mi jeden niezbity dowód, resztę znajdę sam. Pozdrawiam.
JimBo: swego czasu równeiż nad tym sie zastanawiałem. Jednak wątpie, czy uda się opisać coś i pojąć ludzkim umysłem. Ludzie chcieli by wiedzieć wszystko, niestety jesteśmy również swiadomi tego, że na niektóre pytania nie dostaniemy odpowiedzi - i w tym miejscu zaczyna się wiara.
Świadomość tego, że żyjemy, że otacza nas w około świat, wydaje się już być czymś czego nie umiemy ogarnać. Jeśli postrzeżemy to, że za początek wszystkiego co znamy odpowiedzialny jest Bóg, czy bóg (jak ktoś woli) to równeiż nie bedzie to satysfakcjonujaca odpowiedź. Z tego względu, że za przeciwieństwo życia, rzeczy, uważamy niebyt, nicość - pojęcia abstrakcyjne, i niejako na tej podstawie można starać się teoretyzować, ze "przecież coś się nie mogło samo z siebie wziaźć" itp.
Czlowiek od zawsze starał się zrozumiec przyczynę działania.
Jedno jest pewne, że na wiele pytań nei znajdziemy odpowiedzi :)
Powiem jedno, to się czuje , w sposób który trudno jest wyrazić.
A wracając do filmu, zgodzę sie z torne, że trudno jest sklasyfikować gatunek filmu. Szczęściem może, że nie został nafaszerowany efektami specjalnymi, co czyni z filmu dobry dramat. Mógłby być bardziej mroczny, tajemniczy. Nie mniej, trzeba przyznać, że trzyma w napięciu.
Masz racje _xippon_. Chodziło mi właśnie o to, że niektóre rzeczy pozostają _tylko i wyłącznie_ kwestiami wiary. Poniekąd szanuję ludzi, którzy potrafią cos przyjąć jako pewnik bez żadnych dowodów. Jednak _coolombo_ niestety do nich nie należy. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że sam zdaje się tego nie rozumieć. Twierdzi, że dowody _są_, i do tego liczne, podczas gdy sam nie podaje żadnego. Ponadto obraża ludzi o innych poglądach nazywając ich ograniczonymi głupcami. Dlatego właśnie pozwoliłem sobie na odrobinkę sarkazmu rzuconą w jego kierunku.
PS.
W kwestii przynależności gatunkowej filmu podzielam wasze zdanie. Poniekąd... Faktycznie film przeciętny. Ni to horror, ni thriller, ni dramat. Jednak z jednym się nie zgodzę, otóż nie wydaje mi się, że film jest chrześcijańską propagandą. Innymi słowy propaguje on istnienie boga i diabłów w równym stopniu co Constantine czy, dajmy na to, Hellboy.
PPS.
Kompletnie na marginesie: nie spodobało mi się coś innego. Mianowicie początkowa informacja głosząca, że "film opiera się na prawdziwych wydarzeniach". Szczerze mówiąc zawsze mnie to denerwuje. Samo w sobie nieszkodliwe, i w sumie prawdziwe zdanie, zdaje się sugerować widzowi, że film przedstawia nam fakty. Mówi: "patrzcie, tak właśnie było". Przeciętny konsument filmu (bo nawet nie odbiorca) natychmiast przyjmuje fikcję filmu za coś rzeczywistego. Jakby zapominał, że prawdziwa historia była _co najwyżej_ inspiracją dla autora scenariusza. Przypomniało mi się to w związku z niedawnym gniotem Ridleya Scotta. Zdarzyła mi się bowiem sytuacja, w której jakiś, za przeproszeniem, cymbał sprzeczał się ze mną na temat wypraw krzyżowych. Niby nic w tym złego, gdyby nie fakt, że "wiedzę" wyniesioną z filmu traktował co najmniej na równi z poważnymi traktatami historycznymi. Brrr.
film zdecydowanie wywar na kazdym z was wrazenie dobre badz zle, sklonil do napisania paru slow a nawet i wiecej niz paru, najciekawsze dla mnie to ze ci ktorzy tak gorliwie neguja ten film napisali najwiecej wiec na was film wywarl najwieksze wrazenie sklonil was do najwiekszych refleksji, a to moim zdaniem bardzo dobrze gdyz to potrafia wylacznie bardzo dobre filmy, wszystcy ktozy pisza o tym fimie swiadcza na jego kozysc
Przyjęcie czegoś na pewniak jest trochę ryzykowne, szczególnie jeśli nie potrafimy tego dowieść.
Zaś co do wypowiedzi innych, którzy zaczynają "ja wiem lepiej" , "wy jesteście..." - juz samo takie stwierdzenie, wskazuje, że ma się niezbyt godnego rozmówcę do dyskusji. Bo jeśli ktoś jest zamkniety na świat i jednocześnie uważa je jego racja jest "najmojsza" to ma jeszcze widać wiele o życiu nie wie :) Każdy jak najbardziej może mieć własne poglądy, wierzenia, lecz równiez powinien szanować czyjeś.
Co zaś tyczy się filmu, to można dystutować na temat propagandy - to dość mocne słowo, użyłbym bardziej "pozytywne zainteresowanie ludzi".
"film opiera się na prawdziwych wydarzeniach" - to dość luźne sformułowanie, które można odpowiedni nagiąć, nie oznacza wcale, ze tak byłło na prawdę :)
Ponoć film był zainspirowany egorcyzmami, czy raczej sprawą egzorcyzmów lat 70-tych w Niemczech, opisanych przez prof Felicitas D. Goodman na Anneliese Michel.
Właśnie JimBo, twój drugi PS jest częściowym wyjaśnieniem dlaczego nazywam to propagandą. Otóż Constantine nie mówi o faktach, zdarzeniach realnych. Tam demony są li tylko dekoracją. Nawet Egzorcysta, choć przecież też oparty na świadectwach z prawdziwych egzorcyzmów nie odnosi się do żadnych zdarzeń realnych. Tutaj jest inaczej.
I żeby była jasność, fakt, że jest to film promujący wiarę chrześcijańską nie jest dla mnie czymś negatywnym. Jednak robienie tego w tak tandetny sposób, właśnie propagandowy (bo też propagandowe filmiki, niezależnie od tematu są zazwyczaj tandetne, sztuczne i naciągane), należy piętnować zawsze i wszędzie.
no cóż torne juz w kolejnym filmie tropi propagande religijna. BTW tym pierwszym filmem byl Gol :)
Po pierwsze to egzorysta jest oparty na ksiazce, która opiera sie na prawdziwych wydarzeniach. Autor zmienil jedynie płec dziecka i zakonczenie (księża w rzeczywistosci przeżyli).
Zarzucasz filmowi szerzenie propagandy. Ja wprawdzie filmu nie widziałem (ale juz wkrótce go obejrze i tu sie wypowiem:-)) ale Twoje stwierdzenie że to co propagandowe jest zawsze tandetne brzmi tak jak stwierdzenie "Ja wiem ze Boga nie ma, a kazdy inny kto myśli inaczej jest głupi i zacofany". A poza tym mam prośbę podaj róznicę na przyklad pomiędzy filmem promującym wiarę a filmem propagujacym wiare (niekoniecznie chrzescijańska).
ale ja wiem, że Bóg jest :P
a co do przykładu, to pełno ich choćby w kinie polskim, zatem podam może nieco mniej znany przykład filmu nie propagnadowego: "Francesco, giullare di Dio"
No dobra wierzyć lub nie wierzyć w istnienie Boga można....ale pewności NIKT nie ma!
A jakby tak odwrócić pytanie: kto poda przykład na nieistnienie Boga?
Określenie tego filmu mianem "propagandy chrześcijańskiej" to zdecydowanie nadużycie, jakaś bzdura, którą można wytłumaczyć chyba tylko tym, iż autor postu był pod silnymi emocjami, propagandą są filmy Leni Riefenstahl a nie hollywódzki przebój, wytoczenie takich ciężkich dział przeciwko zwykłemu (przy okazji znakomitemu) filmowi jest głupie, musielibysmy rozszerzyć do niewyobrqżalnych rozmiarów to pojęcie, a wtedy każdy amerykański film byłby propagandą np amerykańskiego trybu życia
to że historia opowiedziana jest w dużej mierze przez jedną ze stron o niczym nie przesądza, reżyser nie podaje gotowych rozwiązań, nie mówi, co jest dobre a co złe, co słuszne a co nie, nie nawołuje do określonego zachowania co jest istotą propagandy, pozostawia za to przynajmniej dla mnie masę wątpliwości, i chyba o to chodzi w filmie - wywołąć dyskusje, zmusić do myślenia, w filmie wyraźnie mamy do czynienia z dwoma punktami widzenia, to do nas należy wybór
cała ta dyskusja wynika chyba bardziej z jakiejś dziwnej alergicznej wrecz niechęci do wszystkiego co jest związane z religią i źródłem wiedzy nie opartej na nauce a wierze, a nie obiektywnej ocenie filmu