To nie jest horror bym powiedziała nawet w założeniach, nie wiem kto to tak nazwał. Zagadka potawiona widzowi nie jest do końxa rozwiązana. Nie wiemy czy faktycznie była to epilepsja czy opętanie. Nie mamy sceny tego co się stało w pokoju gdy tytułowa bohaterka umiera. Ten film pokazuje wiare. Jak ktoś mówi "pokarzcie mi dowody a uwierze" to ten film doskonale pokazuje, że odpowiedzi nie otrzyma - nigdy. Na tym polega wiara. Film pokazuje też coraz większą przepaść między zanikającym Kościołem a ludźmi codziennego życia ("The people vs. ..." na pudełku). Pokazuje dwa już odrębne dziś światy. Amerykanie uważają się w większości za wierzących a jesnak nie uwierzyli w opętanie. Wiara więkdzości ludzi dziś jest na pokaz, odwal się, z przyzwyczajenia...opętanie materiałem na film, na którym można zarobić.
Mam podobne mysli... Wszystko jest takie pomiedzy, bo niby mozna by bylo uznac to z medycznego punktu za epilepsje z psychoza. Jednak przeciez Emily miedzy "atakami" opetania byla zdrowa, a gdy zla ja opetalo miala tego swiadomosc. Film rodzi wiele pytan... i prowokluje do myslenia o sprawach niecodziennych i bardzo waznych...
Ja z kolei polecam dla porównania "Requiem" http://www.filmweb.pl/Requiem opowiadające o tej samej dziewczynie. Wydaje mi się, że "Requiem" jest wierniejsze rzeczywistości. Pojawiają się tam bardzo ważne elementy np. związane ze stosunkiem matki do tej dziewczyny i nawet w "Egzorcyzmach Emily Rose", choć ten ostatni film według mnie został zrealizowany bardzo tendencyjnie (aby przekonać widza, że to było opętanie), pojawia się wzmianka o tym, że matka miała niechętny stosunek do znajomości córki z chłopcami. Wydaje mi się to bardzo istotne właśnie z tego względu, że "EER" starają się pokazać opętanie, więc skoro mimo wszystko dali tę wzmiankę (przemawiającą za schizofrenią ze względu na konflikty w obliczu których postawiono dziewczynę), to ta matka musiała dość mocno ingerować w sprawy córki w ten właśnie sposób.
W "Requiem" wyłania się obraz bardzo typowej wprost książkowej schizofrenii połączonej z padaczką. Jeśli ten film jest wierny wydarzeniom, to właściwie nie ma żadnych wątpliwości co do choroby dziewczyny (braku opętania). Przy czym zaznaczę, że nawet wierzę w możliwość opętania, ale akurat ta dziewczyna została wychowana i traktowana przez matkę w taki sposób (przyjmując, że "Requiem" oddaje faktyczny charakter tych stosunków), że miała naprawdę małe szanse by nie zapaść na schizofrenię.
Oglądałam też film dokumentalny na temat tego potencjalnego opętania i choć był zrealizowany przez jakąś telewizję kościelną czy coś w tym stylu, to nagrania i zeznania jakie w nim zaprezentowano przedstawiały to rzekome opętanie w bardzo wątpliwym świetle. Mimo, że realizatorzy, jako osoby związane z Kościołem, starali się nadać temu walory wiarygodnego opętania. Obce języki, którymi mówiła dziewczyna okazały się być jej znane z lekcji i nie używała ich w jakiś złożony sposób, a bardzo, bardzo prosty, natomiast jej głos nie brzmiał wcale szczególnie dziwnie. Było to charczenie czy krzyki, ale w zupełności możliwe do odtworzenia przez każdą normalną osobę (nie mówiła różnymi, ani np. dziwnymi glosami).