W odróżnieniu od "The Devil Came from Akasava" jest to typowe krimi - jest Scotland Yard (choć trochę biednie przedstawiony), jest szajka przestępcza, jest tajemniczy zabójca, jest postać humorystyczna (a nawet dwie), są piękne kobiety w opresji, itd. Akcja się toczy szybko i film ciągle podtrzymywał moje zainteresowanie nieprzewidywalną fabułą. Choć dodać trzeba, że ta nieprzewidywalność wynika z kompletnej naiwności i dziur wielkości Rowu Mariańskiego. Fakt, że filmy krimi były często lekko naiwne (co najmniej lekko), ale Jess Franco trochę przegiął. Choć może to właśnie dzięki temu film mi się nawet podobał...