filmy takie jak ten mozna albo kochac albo szczerze nienawidzic. dla jednych to radosc dla oczu i uszu, dla innych bezsensowna rabanka. glebszego sensu w 'elektrycznym smoku' rzeczywiscie doszukac sie nie mozna i chyba nawet nie warto, bo jest to po prostu godzinny miszmasz komiksowej stylistyki z filmami o godzilli przy akompaniamencie ciezkiej muzyki (tutaj w wykonaniu zespolu mach 1.67, w ktorego sklad wchodza rezyser sogo ishii i odtworca glownej roli tadanobu asano). specyficzny klimat buduja takze swietne zdjecia i kapitalna scenografia. tlem dla wydarzen sa zazwyczaj dachy biurowcow lub obskurne zaulki; to co dla polskich filmowcow bywa zazwyczaj miejscem dramatow spolecznych lub spotkan ulicznych met, dla japonczykow jest 'krajobrazem' pojedynku dwoch samozwanczych herosow. czasem kiczowatego i naciaganego, ale zawsze wciagajacego i oczywiscie niesamowicie smiesznego (chociaz nie podejme sie stwierdzenia, ze jest to efekt zamierzony :)). duet asano/nagase przy sprawnej rezyserii powracajacego do punkowej stylistyki sogo ishii zapewnia 55 minut przedniej zabawy. polecam :)
doskonały średni metraż, szczególnie godny polecenia wielbicielom komiksu i 'dragonballa' :P najlepsze są portrety bohaterów, z których każde swoje cudowne moce czerpie z napięcia elektrycznego :))) bez kitu dobry, ironiczny lekko cyberpunk!