PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=545796}

Elita zabójców

Killer Elite
6,8 68 035
ocen
6,8 10 1 68035
5,0 8
ocen krytyków
Elita zabójców
powrót do forum filmu Elita zabójców

Hollywoodzkie produkcje z mocarną obsadą, wypełnioną po brzegi znanymi nazwiskami zawsze miały magiczną moc przyciągania widowni do kin. W przypadku zbieraniny największych gwiazd na jednym ekranie, na bok idzie scenariusz, oryginalny koncept i nieszablonowość także zostają rzucone w kąt. Cała siła w przypadku tego typu filmów opiera się zazwyczaj na samej obecności aktorów. Przykładem może być niedawny obraz Stallone'a, "Niezniszczalni". Obsadzenie w głównych rolach największych twardzieli wielkiego ekranu (z małymi wyjątkami) niemalże gwarantowało murowany sukces kasowy. I tak było w istocie, czego potwierdzeniem jest ulegający ostatecznemu montażowi sequel produkcji Sly'a.

"Elita zabójców" ma wspólny mianownik ze wspomnianymi "Niezniszczalnymi", mianowicie wielkie nazwiska na liście płac. Niestety, kroku obsadzie nie dotrzymują ani scenariusz, ani ogólna jakość produkcji. Film mało znanego reżysera Gary'ego McKendry'ego przedstawia historię płatnych zabójców, Dannego (Statham), Huntera (De Niro), Daviesa (Purcell) oraz Meiera (Aden Young) wykonujących przysłowiową czarną robotę za odpowiednią ilość gotówki. Niestety, rok po odejściu Dannego na przedwczesną emeryturę, jego mentor Hunter zostaje zakładnikiem szejka po fiasku podjętego przezeń wcześniej zlecenia. Nasz niezłomny heros nie ma innego wyjścia niż dokończyć dzieła po swoim mistrzu by uratować go z niewoli. Zadanie nie będzie jednak takie proste, gdyż plany Dannego będzie próbował pokrzyżować niejaki Spike (Clive Owen), ambitny i nadgorliwy eks-członek brytyjskiego SAS...

Problem z "Elitą zabójców" jest właściwie tylko jeden - dawno w kinie nie było tak bezpłciowego filmu sensacyjnego. Po opadnięciu zachwytów (i szczęki) nad mocarną obsadą, widz zaczyna dostrzegać niedostatki scenariusza. Historia jest dość miałka (mimo iż jakoby oparta na prawdziwych wydarzeniach), jednak to nie sam skrypt jest w tym przypadku problemem. Nawet najprostsza i najbardziej wyświechtana fabuła jest w stanie się obronić, jeśli film ma do zaoferowania efektowne opakowanie. Niestety, w przypadku produkcji McKendry'ego brakuje charakterystycznych i zapadających w pamięć ujęć. Jedna jedyna scena z przesłuchaniem (mocno przesadzona, to raz; umieszczona niemalże w całości w zwiastunie, to dwa) oraz De Niro dziarsko wymiatający z karabinem w łapie to zdecydowanie za mało by wzbudzić w widzu jakiekolwiek emocje. Kinoman podczas seansu popatrzy sobie na zrealizowane bez polotu sekwencje strzelanin, obejrzy parę pościgów, ziewnie ze dwa razy pod koniec filmu po czym oddali się do domu i dzień później zapomni, iż w ogóle taki film jak "Elita zabójców" widział.

Skąd zatem w tytule recenzji nawiązanie do dobrego i mocnego momentami obrazu Spielberga? Otóż sama konstrukcja fabuły przypomina ubogiego krewnego "Monachium", z eliminowaniem kolejnych członków uwikłanych w morderstwo synów szejka-zleceniodawcy w sposób mający wskazywać na przypadkowy zgon. Bohaterowie "Elity zabójców" śledzą swoje cele, przygotowują zasadzkę, po czym uskuteczniają swój plan w mniej lub bardziej udany sposób. Bez polotu i finezji dzieła ojca "E.T.", bez obecnego we wspomnianej produkcji napięcia, za to z większą ilością scen akcji, nie podbijających jednak ogólnej atrakcyjności filmu.

Właściwie "Elitę zabójców" można by polecić głównie ze względu na plejadę gwiazd, które doskonale wywiązują się ze swojego zadania. Inna sprawa, że w filmie tego typu, tj. niezobowiązującym odmóżdżaczu, aktorskie pole do popisu jest mocno ograniczone, zatem najmocniejszym punktem obsady są obecne w niej nazwiska, działające niczym przysłowiowy magnes i wabik na widzów. Niemniej widok podstarzałego De Niro prującego z automatu do wrogów? Bezcenny. Statham oczywiście gra na swoją modłę, czyli typowego twardziela nieszczędzącego nieszczęśnikom razów i groźnych min, Purcell zaś lekko odcina się od wizerunku wykreowanego w "Skazanym na śmierć" poprzez kozacki design swego bohatera (charakterystyczne bokobrody i wąsiska). Kolejna gwiazda obsady, Clive Owen, także nie ustępuje kroku kolegom po fachu, aczkolwiek o Oscarowej roli mowy być oczywiście nie może.

Słowo na niedzielę: powstał film w żaden sposób nie wybijający się z zalewu przeciętnych produkcji spod znaku kina sensacyjnego. Jest to typowy przykład kina służącego za dodatek do pałaszowanego popcornu w akompaniamencie kolejnych łyków coli. Obsada uratowała dzieło McKendry'ego przed porażką, zaś wszechobecna sztampa i brak oryginalności w jakimkolwiek aspekcie składają się na film ledwie przeciętny.

W telegraficznym skrócie: mocarna obsada i sztampowa do bólu fabuła ugruntowują pozycję "Elity zabójców" na półce z innymi przeciętniakami kina sensacyjnego; obejrzeć jako dodatek do tony popcornu i hektolitrów karmelowego odrdzewiacza.

Ogółem: 5/10

ocenił(a) film na 7
kulak4

Czy ktoś jeszcze chodzi na filmy do kina - ja ściągam masowo - jeśli coś dobre lub bardzo dobre - kupuję na BD lub DVD, w zależności czy film dobry wizualnie i układam na półeczce dla przyszłych pokoleń - do kina nie chodzę od dawna - odkąd mam dziecko - wyjątek zrobię dla Prometeusza *sentyment dla Alien" - a filmów w okularach nie mam ochoty oglądać...

ocenił(a) film na 5
RogerVerbalKint

A co ma piernik do wiatraka?
Ja też nie chadzam do kina (chyba, że FW łaskawie mnie nagrodzi zaproszeniem), ale na BD filmy wypożyczam regularnie i NIE KRADNĘ.

ocenił(a) film na 7
kulak4

A ja chłam kradnę - a jeśli w tym chłamie wypatrzę perłę to kupuję bo wtey warto !!!

ocenił(a) film na 5
kulak4

Ten film może i nie jest fajny ale za to...tajny;-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones