Statham powoli staje się Adamczykiem amerykańskiej sensacji... Czułem się jakbym oglądał kontynuację, każdego innego filmu z tym panem. Jak zwykle nieśmiertelny i wyszczekany. Takie Commando w rozmiarze L, a nie XL jak Arnold.
Do obejrzenia raz w nudny jesienny wieczór.
Zapewne wiele w tym filmie było improwizacji, jednak główny wątek tego filmu oparty jest na faktach.
Co do Stathama - lubię go oglądać w głupich filmach, których celem jest nieprzekazywanie niczego, tylko bawienie bądź 'bawienie' widzów nieustającymi napieprzankami, ten film jego głos typu 'jestem macho' trochę mi jednak obrzydził.