Przede wszystkim brakowało mi samego BOPE. Trochę było go na początku, trochę w środku i na końcu, ale tam już byli po cywilnemu. A tak film skupił się głównie na tej polityczno-mafijnej intrydze. No i główny bohater już nie był komandosem, tylko zwykłym urzędasem, co mocno mnie zabolało. Niektóre wątki mało przekonywujące, np. jakim cudem ten obrońca praw człowieka prowadził przesłuchanie w parlamencie, skoro równocześnie był rodzinnie powiązany z głównym bohaterem i na dodatek sam był świadkiem w tej sprawie. No i końcówka nie do końca mnie usatysfakcjonowała.
Eee? Zadnym cudem. Marszałkiem był a marszałek prowadzi obrady. Była o tym mowa w filmie.
Wiedziałem, że on jest politykiem równocześnie, ale mi chodziło o to konkretne przesłuchanie. Dotyczyło ono afery z którą był z wielu stron powiązany. Choćby z powodu tej zamordowanej dziennikarki. Do tego osoba przesłuchiwana była z nim rodzinnie powiązana. Na mój gust, takie praktyki w demokratycznym kraju są raczej nie na miejscu, bo ten obrońca równie dobrze sam mógł być świadkiem w tej sprawie.