Byłem wczoraj na przed-premierze w Złotych Kutągach i cóż można rzecz
Świetne kino.
Główna zaleta filmu - nie jest przekoloryzowany. Łatwo można schrzanić scenariusz a tym samym fabułę, wtrącając jakieś przesadnie filozoficzne rozmyślania, umoralniające frazesy i pompatyczne zachowania głównych bohaterów. To wszystko było, ale zrobione ze smakiem i bez nadgorliwości. Tematyka do tego skłaniała i zresztą po to ten film powstał. Owszem, przekaz jest oczywisty i wszystko co dzieje się na ekranie jest podyktowane pewnymi poglądami ale nie ma w tym wszystkim przesady i chęci przekonania widza do jedynej słusznej strony. Wielki plus za to właśnie. Nie chcę uogólniać ale amerykanie by to pewnie schrzanili, robiąc film akcji o jedynym sprawiedliwym gringo, któremu mafia zabija całą rodzinę i gwałci kota, więc ten bierze odwet zabijając wszystkich złych tworząc ład na świecie. Wszystko przy akompaniamencie hymnu, wybuchów i pięknej przypadkowo napotkanej laski.

Inna sprawa to bardzo dobre aktorstwo i świetne zdjęcia.
Dźwięk i muzyka na naprawdę wysokim poziomie. Można usłyszeć prawdziwe odgłosy wystrzałów a nie jakieś pif paf robione w kiepskim studio.
Film się nie ciągnie, akcja wartka i be przestojów na gatki szmatki.

Kawał dobrego kryminalno-politycznego kina.
Polecam wszystkim z wyjątkiem tych którzy nie lubią krwi, przemocy i podłych ludzi. Od tego wszystkiego zaczyna i kończy się film, nie znikając z ekranu praktycznie wcale. Więc jak ktoś nie chce się denerwować to niech sobie odpuści.