Szczerze mam mieszane uczucia. Spodziewałem się, że film będzie szokujący, zapadnie mi w pamięć, a tu? Podczas seansu ziewnąłem pare razy - nie spuszczając wzroku z ekranu - nie chciałem ominąć żadnej sceny, bo niby „spokojnie zaraz się rozkręci”. No i klops. Życie Elvisa daje ogromne pole do popisu, można było podkręcić klimat, pokazać pazura! Nawet duża ilość ujęć, gdzie E. występuje na scenie zaczyna z czasem nudzić.
Co będę mówił, pewnie jakaś osoba w średnim wieku+ powie, że ten film to emocjonalny majstersztyk, chociaż myślę, że tak nie jest. Nie mniej jednak będąc fanem mocnych wrażeń wiem, że ten film mógł wiele więcej osiągnąć!
Nie stare dziadki tylko gen z ;) Myślisz, że osobie 60 letniej spodobałoby się wtrącenie do filmu nowoczesnej muzyki jaką był rap w bodajże dwóch scenach? Byłem z moją mamą na tym filmie, która ma już swoje lata i zwróciła uwagę na dokładnie te same rzeczy co ja, także nie stare dziadki dają 10, a młodsi widzowie, którzy pewnie nie mieli wcześniej styczności z Presleyem.