Film ogólnie niezły, miejscami zabawny, choć przewidywalny, od razu było wiadomo kto i z kim. Ale
najbardziej zdziwiło mnie (zapewne tylko moje spostrzeżenie), że Gwyneth Paltrow grała mimicznie
podobnie Jima Parsonsa w Teorii Wielkiego podrywu grającego Sheldona. Po prostu tak mi się
skojarzyło :D