Piąta odsłona tasiemcowej serii przygód rozpustnej Emmanuelle. Jeszcze bardziej uboga fabularnie niż jej poprzedniczki, ale równie głupia i nudna. Dziwić może fakt, że tego typu smętny gniot wyszedł spod ręki twórcy tej miary co Walerian Borowczyk, ale da się to wytłumaczyć okolicznościami: ponoć jego wkład w realizację nie był aż tak duży, jak można by sądzić po nazwisku umieszczonym w czołówce na stanowisku głównego reżysera. Zdecydowanie nie warto, nawet dla tych kilku ładnych ujęć, które się ostały.