Bardzo szkoda, ale ten film jest kompletnym nieporozumieniem. Animacja dla kilkulatków, której głównym tematem są przedślubne rozterki tatusiowej córeczki, a przyszły zięć musi walczyć o sympatię teścia? Dodajemy do tego zagrożenie kometą i co, ma to być Armagedon dla najmłodszych? W pewnej chwili pojawia się cała seria postaci wyglądających jak niewykorzystane spady ze Zwierzogrodu. To chyba jedyny powód ich obecności, bo opowieść jako tako sklecona od tego momentu dostaje już kompletnie w łeb. Szkoda dzieci, ale to kompletnie nie dziecięcy film ... .
Pamiętaj, że z dziećmi do kina przyszli również rodzice. Osobiście nie widzę niczego złego w bardziej "dorosłych" tematach w kinie dla najmłodszych (przecież w takim "Królu Lwie" czy "Pocahontas" jest dokładnie to samo) - wbrew pozorom dzieci potrafią wiele zrozumieć i trzymanie ich pod kloszem w temacie relacji międzyludzkich nie ma sensu - wręcz przeciwnie, należy je uwrażliwiać. Wydaje mi się, że twórcy chcieli po prostu kontynuować już wcześniej opowiedzianą historię.
Sam film oceniam mocno średnio (również nie rozumiem tego motywu z odmładzającymi kryształami), ale mój kilkulatek bynajmniej nie narzekał na fabułę ani motywy rodzinne.
Tak zwane dorosłe tematy dzieci najczęściej po prostu ignorują, bo nie rozumieją. Do tego filmu mam największy zarzuż taki, że tutaj myli się film dla dzieci z filmem zrobionym przez zinfatylizowanych dorosłych. Fajne były te wszystkie fizyczne eksperymenty, ale tak fabyły nie stworzy.
Zdziwiłabyś się, jak wiele tematów rozumie przeciętny sześciolatek i jak bardzo potrafi współodczuwać. Kiedy byłam w tym wieku, poszłam do kina na "Dzwonnika z Notre Dame" - jedyną rzeczą w tym filmie (również powszechnie uznawanym za produkcję "nie dla dzieci"), której nie zrozumiałam, była pożądliwość Frolla, którą z kolei doskonale widzieli dorośli. Nie miałam jednak problemów ze zrozumieniem uczucia Quasimodo do Esmeraldy i jego odrzucenia przez społeczeństwo, nietolerancji Frolla wobec Cyganów czy troski, z jaką Esmeralda opiekowała się rannym Phoebusem. Twierdzenie, że kilkulatek może zrozumieć co najwyżej rzucanie piłką w "Teletubbies" czy jakąś inną akcję osadzoną w wyidealizowanym, cukierkowym świecie, jest błędem. Ile maluchów posiada starszą siostrę, która też chce wyjść za mąż za niekoniecznie lubianego przez tatę chłopaka? Wbrew pozorom dla wielu z nich to całkowicie naturalna sytuacja, którą znają z życia. Ja jako dziecko rozumiałam, dlaczego Simba nie lubi Kovu w drugiej części "Królwa Lwa". Naprawdę, nie róbmy z dzieci głupich istot. Zawsze powtarzam, że w wychowaniu trzeba równać w górę, a nie w dół.