Jeśli o mnie chodzi, jestem świeżo po seansie i nie żałuję ani minuty spędzonej w kinie. Uśmiałam się jak głupia, w niektórych momentach dosłownie miałam łzy w oczach. Wspominane przez niektórych "błazeński humor" oraz "niewybredne żarty" mogą zostać odebrane na wiele sposobów i faktycznie, nie każdemu przypadną do gustu, jednak z tego, co zauważyć mogłam na sali, nie tylko młodszym widzom film się spodobał. Powiedziałabym nawet, że niektórzy dorośli mieli ubaw większy niż dzieci, z którymi przyszli :)
W mojej opinii, twórcy utrzymali poziom i odwalili kawał dobrej roboty!
Mnie również film bardzo przypadł do gustu, widać różnicę między tą a pierwszą częścią, ale ileż można robić to samo w kółko i nie zanudzić? Każdy ma prawo do swojej opinii, jeśli dla niektórych jest to film "dla kretynów" to trudno, ja mam prawie 18 lat i uśmiałam się nieźle, a i tak moja mama przebiła wszystkich, bo na scenie ze Scratem i grawitacją prawie się udusiła. Przyjaciółka również wypowiadała się pozytywnie na temat filmu ;)
Racja nie dla każdego.Niektórzy oczekują czegoś więcej niż głupich tekstów z podwórka od dobrej komedii.Patrz Epoka Lodowcowa 1.
Głupie teksty i głupie teksty w dobrze zrobionej sytuacji to dwie różne rzeczy tam można było się pośmiać tutaj widać,że film już robiony na popularności marki nic nie wnosi robi dzieciom wodę z mózgu,a tekty tworzone chyba były przez amerykańskie dzieciaki.
ktoś gdzieś wyżej napisał, ze to część która nie musiała powstać. Oczywiście. Ale wraz z nią nie powstałoby 300 milionów dolarów netto zysku.
Wszystkie części Epoki Lodowcowej miały trochę infantylnych żartów, ale ta część była mocno przesycona tylko takim "humorem", jeszcze tak wciskanym na siłę, że było to nie do zniesienia :( Cała fabuła też wydawała się wymyślona w 10 minut byle by dało się ją jakoś odnieść do kosmosu... Ogólnie bardzo słaba część niestety.
Bardzo podobały mi się w tej części nawiązania do innych filmów i historii, np. scena z "Armagedonu", przejście przez morze czerwone, albo nawiązanie do Sherlocka :D
Może tylko mnie się tak skojarzyło, ale chodzi mi o te sceny kiedy Buck gada sam ze sobą w tym białym "pomieszczeniu" i kreśli palcem jakieś literki i cyferki w powietrzu. Od razu pomyślałam: Sherlock i Mind Palace