I niestety kiepska. Mamy tu armię wojskową, która walczy przeciwko dwóm gangom - jeden był dobry a drugi zły oraz grupę zdziczałych, skośnookich (!!!) Indian. Fabuła filmu jest totalnie kretyńska. Wszystkie grupy walczą ze sobą, bo chcą zdobyć superskuteczną broń - tytułowy karabin Equalizer 2000, który może strzelać seriami pocisków i granatnikami. Fabuła nie tyle kretyńska co nudna i przewidywalna. Kiepskie aktorstwo. Richard Norton był kiepski, a Robert Patrick znany głównie z "Terminatora 2", tutaj również był złowrogą postacią ale nie był tak bezwzględny jak w "Terminatorze 2".
Film oceniam na 4/10. Jedyne jego zalety to:
1.Fajne wybuchy i strzelaniny (końcówka filmu najlepsza, bo strzelają się non stop, jak to w każdym filmie Cirio H. Santiago).
2.Fajne, czarne samochody, którymi jeździli ludzie (to były przerobione seryjne wozy np. Mustangi).
3.Fajne pustynne plenery.
Spodziewałem się lepszego filmu a dostałem nudny ochłap. Reżyser Cirio H. Santiago miał w swojej filmografii dużo więcej lepszych filmów. A tego nawet nie warto oglądać - strata czasu.