Nawet Danny Glover nie był w stanie unieść dialogów cięższych niż blok z wielkiej płyty, choć słowa padały wobec niezwykłych zimnych barw. Scenariusz tonie zatopiony logicznymi niedociągnieciami i falami wymuszonej teatralizacji. Biedne smoki, biedni widzowie - reżyser nie okazuje im żadnej litości.