Lekka, głupkowata komedia pełna niedorzeczności, ale postać Ernesta jest tak sympatyczna, tak niewinna w swojej głupocie, że cieżko go nie lubić. Przeciętna komedia jeśli chodzi o fabulę, ale postać Ernesta wykreowana przez Varneya jest naprawdę zabawna i jeśli ktoś lubi takie poczucie humoru (absurdalne sytuacje, niedorzeczności, momenty tak głupie, że aż zabawne) to będzie się dobrze bawił.
Jestem tego samego zdania. Jest to - jak dotąd - jedyny film z serii o Erneście, który obejrzałem. Tak czy owak, komedia całkiem niezła i był mega śmieszny moment z tymi urządzeniami na początku, jak go namagnesowało. Końcówka też była spoko, ale trochę ją zepsuli. Myślę, że nieco zmarnowany potencjał, mimo paru znanych twarzy aktorów, których kojarzę z niszowych filmów, jak choćby Charles Napier, lubiący się wcielać w rolę więziennych strażników najwyraźniej.