Pomijając cały ten dyskurs odnośnie decyzji dystrybutora co do wycofania owego dziełka z kin, tym razem, dla odmiany, coś o fabule.
Czyli, o ile film jako tako klei się mniej więcej do połowy seansu, tak już kiedy scenarzyści popuszczają wodze fantazji w końcówce, ciężko nie palnąć się w czoło.
WIELKI SPISEK, iluminaci i pseudonaukowe mumbo-jumbo z wepchniętą tu i ówdzie terminologią rodem z mechaniki kwantowej na czele.
A to wszystko tak szalenie mało oryginalne, że ode mnie w pełni zapracowane 2/10.