Kiedy Swank wyraża tęsknotę do drzew, a jedna z dzierlatek bredzi o bogu i Swank wkłada jej do pysia kawałek chleba, żeby się wreszcie zamknęła. Jakby to było tak proste, zostałbym piekarzem i zachlebił mordy wszystkim religijnym psycholom.
Ale ona nie była "religijna" tylko chora... Co by nie mówiła usta zamknęłaby jej chlebem. Nie każdy religijny jest "psycholem"