Dla niektórych wieje nudą, dla innych – depresją. I jedni i drudzy mają trochę racji :) Jednak wątek główny sprawia, że historia, choć surowa, w gruncie rzeczy jest ciepła. Wątkiem tym jest podróż obcych dla siebie osób, które „niechcący” stają się sobie bliższe, bo czują przynależność do grupy, czują się za siebie odpowiedzialne. Nie w przesadzony, ckliwy, czy romantyczny sposób, ale ludzki – czyli słaby, wadliwy, ale ujmujący prawdziwością. To również opowieść o przeciętnym-nieprzeciętnym człowieku, o odwadze i poczciwości nawet tam, gdzie byśmy się jej nie spodziewali. Niestety również o bezduszności tych, na których zdawało się, że można liczyć. Film trwał 2 godziny i nie uważam tego czasu za stracony. Polecam wrażliwym, ale nie przewrażliwionym.