Żadna rewelacja :-( Azjata - był! Czarnoskóry (mądry grubas, w dodatku gej w szczęśliwym związku z dzieckiem) - był! Biały, heteroseksualny mężczyzna, który na końcu przegrał - był! Kobiety górą - było! Niemowa - była! Ciapaty - był! Brakowało mi tylko rdzennego mieszkańca Ameryki Północnej, jednocześnie jąkały i na wózku inwalidzkim, który by na końcu cudownie ozdrowiał (sam się jąkam i taki motyw byłby dla mnie budujący).
Chwytam moty przewodni filmu ale gdzieś mi się rozmył jak porzygałem się tęczą...
Historia ludzkości to nie historia "ciepłej wody z kranu" i "kapci koło łóżka" ale przed wszystkim historia wojen i zniszczenia, na gruzach którego wyrastało nowe i znowu było zniszczone i tak w kółko (część motywu przewodniego filmu). Dobro jest dobre ale to dopiero zło jest kreatywne i po części dobre... zdrówka!