Nie będę ukrywać, że na ogól oglądam filmy o wiele bardziej wymagające, stylowe czy skomplikowane. Jednak, jak każdy chyba człowiek, czasem lubię się zrelaksować nawet przed ekranem. Podobają mi się idiotyczne ale nieziemsko zabawne komedie typu "Agenci Bardzo Specjalni", "Fajna z Niego Babka" itp.
To filmy bez żadnych aspiracji. "Eurotrip" również nie ma żadnych ambicji, ale nie tylko. Poziom gry aktorskiej porównać można z jakimś przeciętnym serialem. Bohaterowie są bezbarwni, ich miny i gesty nie wywołują żadnego zainteresowania. Widziałem ten film dwa dni temu i nie pamiętam nawet jak się nazywali, ani żadnych szczegółów, jakiegoś momentu, sceny, ujęcia, czegoś co zostaje w pamięci.
Pomysł na fabułę był całkiem obiecujący, niestety scenariusz okazał się zbyt prosty i jednoliniowy: jedziemy do Berlina i "przez przypadek" trafiamy do innych zabitych dechami miasteczek. W końcu jakimś cudem odnajdujemy dziewczynkę naszych marzeń i pieprzymy się z nią w konfensjonale (przy okazji: to jedna z najlepszych scen z całego filmu). Ale zaraz, przecież tak wygląda większość komedii made in USA? WIęc dlaczego "Eurotrip" ma być gorzej oceniony? Może przez przewidywalność, niezaskakujące zwroty akcji, beznadziejne zakończenie?
Być może alkohol, sex, zioło i absurdalny scenariusz wystarczają do stworzenia kiczowatej lecz przyjemnej w odbiorze komedii. "Eurotrip" jest jednak zbyt sztuczny, aby być dobrym "odmóżdżaczem".