Film mnie zdenerwował. Możecie mi zarzucać ponuractwo, zaściankowość itd., ale jako Europejczyk poczułem się dotknięty. Czasem lubię się odmóżdżyć przy nawet głupich komediach, uwielbiam Leslie Nielsena czy "Chłopaki nie płaczą", ale ten film mnie wkurzył. Zaś scena seksu w konfesjonale nie była śmieszna, lecz zwyczajnie prostacka. I nie ma tu znaczenia światopogląd: gdyby to się działo w cerkwi, synagodze czy meczecie uznałbym to za tak samo niesmaczne. I oczywiście typowe dla kwiatu amerykańskiej młodzieży zadufanie w sobie i przekonanie, że w imię miłości (czytaj: ruchanki) każdy musi im ulec. I oczywiście, koleś znalazł swoją laskę, a cały Rzym mu kibicował. I to jest sens życia młodych Jankesów. Europejczycy to nudziarze: te ich dziwne zwyczaje, mody, papieże, gwardie honorowe, tradycje, zabytki... Kto by tam zwiedzał i podziwiał! Poznałem "włoską dupę" przez Neta i jadę tylko po to, żeby ją odnaleźć i przelecieć... pardon, pokochać...! A Europa Wschodnia? To dzikusy są. Za półtora dolara robią wszystko. Ja wiem, ze to komedia, ale tak prostackiego wykwitu amerykańskich przekonań o Starym Kontynencie dawno nie widziałem. Nie było mi wcale do śmiechu.
eee....tam, czasem trzeba popatrzeć na siebie w krzywym zwierciadle ;)
A akurat motyw w Europą Wschodnią chyba uznałem za najzabawniejszy w całym filmie (tam akurat pokazano Bratislave, ale śmiałbym się tak samo gdyby była to Warszawa)
Bo fakt o ile główny temat filmu był standardowy i bardzo słaby,
czyli zakochał się w lasce z Europy ;), to pokazanie całej Europy w krzywym zwierciadle mi się bardzo podobało ;]