Kilka błędów, które udało mi się zauważyć:
1. Wysadziło w powietrze resztę uczestników „Icelandic Song Contest” (XD) ale spoko, nic się nie stało! wyślemy najgorszych! Chyba wszyscy wiemy, że Islandia na pewno by się wycofała z konkursu po takiej tragedii
2. Od kiedy w półfinale podawane są punkty (i dlaczego tylko 8-10-12)!? A później „zaskoczenie” uczestników przy podawaniu państw, które dostały się do finału... no śmiechłam mocno
3. Kraje z Big Five w półfinale<3
4. Cyrk na scenie podczas prób naszych islandzkich gwiazd. Normalnie wszyscy mają 20-30 minut na próbę i nikogo nie obchodzą jakieś kłótnie i dramy
5. A jeśli o próbach mowa... jakim cudem Sigrit nie wiedziała jak ma wyglądać ich staging?
6. Zmiana brzmienia piosenki PO PIERWSZEJ PRÓBIE, yeah sounds legit
7. Totalna zmiana piosenki w finale. No tak, przecież to norma, no i całkiem przypadkiem fortepian był podłączony, wszyscy wiedzieli co robić, jakie ujęcia cykać
8. Konkurs odbywa się w UK a scena taka jakby z Izraela 2019
9. „UK jest w tym słabe, nie dostaną punktów", no to ja nie wiem na jakich zasadach rok wcześniej wygrali
10. Limit osób na scenie: sześć. Pan ze Szwecji: suddenly i can't read! i cyk załatwił sobie sześciu tancerzy + on = 7 osób na scenie
I to by było chyba na tyle.
Dwie gwiazdki za wiecznie młodego Alexandra Rybaka i spicy Grahama Nortona;)
PS. Pozdrawiam eurowizyjną społeczność na twitterze, która jednogłośnie stwierdziła, że ten film to jeden wielki żart.
SPOILER
tak, ten film to jeden wielki żart i jeśli ktoś próbuje oglądać go na serio i wymagać w nim logiki to musi być na niezłych dragach, ewentualnie coś zrytego w głowie
Tak szczerze mówiąc czepianie się takich głupoty że próba nie trwała 30 minut czy np. Jak przyznawano punkty to absurd. Wiadomo że to Film więc musieli zrobić pewne uproszczenia. A tak wogóle jeżeli nie słuchałaś to dodawano do tego punkty od widzów. Liczy się ogólny zarys eurowizji bo to komedia a nie film dokumentalny. I to wypadło bardzo dobrze