To taka szwedzka Troma, ale z większym budżetem i bez toaletowego humoru. Film ma naiwny scenariusz (Eda się prawie kule nie imają przez cały film), ale to aż tak nie przeszkadza, bo całość jest zrobiona z dużym przymrużeniem oka. Po obsadzie widać, że film zrobiła grupka znajomych rockowców czy heavymetalowców (połowę ról męskich grają długowłosi goście), którym jakimś sposobem udało się dostać większy budżet (który na szczęście umiejętnie wykorzystali). Film zaskakuje nieźle wykonanymi scenami gore (ich jest sporo), oraz fajnymi scenami wizyjnymi głównego bohatera (najbardziej mi się podobał potwór z lodówki).