Zastanawiałem się czy Gillian Anderson w ogóle była brana
pod uwagę przez twórców ''Evolution''? No bo skoro miało to
być coś na schemat ''X - Files'', w parodiowym wykonaniu, a
kobiecą rolę przydzielono Julianne Moore, jakby nie patrzeć
trochę ''na urodzie'' przypominającą agentkę Scully, to występ
Anderson u boku Duchovnego powinien być rzeczą oczywistą.
Jednak tak się nie stało, a Gillian powinna cieszyć się, że nie
wzięto jej pod uwagę. Chyba, że odrzuciła propozycję, to
radość powinna być podwójna :)
Czemu mam czelność tak sądzić? Bo film Reitmana nie
należy według mnie do udanych propozycji komediowych. Już
od samego początku trzeba mocno przymrużyć oczy, aby nie
popaść w smutek, jaki może ogarnąć człowieka podczas
oglądania, bo wszystko jest tu do bólu schematyczne,
przewidywalne, banalne, a przede wszystkim idiotyczne. Dla
porównania, ''Głupi i głupszy' to też idiotyczna komedia,
zupełnie odmienna od opisywanej, ale jakże zabawna,
wyjątkowa i niepowtarzalna. Tak, że pisząc tak o ''Ewolucji'',
absolutnie nie mam zamiaru obrażać, ani jej samej, ani tym
bardziej tych, którym to ''coś'' się podobało.
Dlatego też, tego tzw przymrużania oczu'', starczyło mi raptem
na pierwszą odsłonę filmu. Później już nie dałem rady i do
końca dotrwałem z szyderczym uśmiechem na twarzy. Po
prostu ten projekt się nie udał i to nie tylko pod kątem
infantylnej fabuły. Nawet nie warto się zagłębiać w to co może
być tu prawdopodobne, bo jak wiadomo, to kompletnie nic nie
jest. Miało być ''Archiwum X'' w krzywym zwierciadle, ale
szkoda tylko zmarnowanego potencjału, bo w tamtych
czasach, parodie (choć uważam, że ''Ewolucja'' to żadna
parodia), bywały jeszcze udane. Ten film swoją formą
przypomina setki innych, bez znaczenia o jaki gatunek chodzi.
Typowa amerykański kicz z koszmarnie wyniosłą muzyką.
Ukazanie pani doktor Reed jako niezdarnej osoby, jest
zwyczajnym wymuszeniem, wywołującym litościwy śmiech.
Wayne Green grający przewidywalnego głupka, to żenada.
Jedyny zabawny tekst jaki rzucił w stronę widza,
odzwierciedlający jego prawdziwą naturę to ''liznąłem chemii''.
Pierwsza część ''Evolution'' to spekulacje, kminienie i
nazwijmy to po imieniu, badania ''naukowców''. Później jest
już tylko z górki, aby w finale zatrzymać się na poziomie
bynajmniej oryginalnym. Dno jaskini pasowałoby tu jak ulał
do podsumowania, ale akurat jej ''zawartość'', wypiętrza się
na powierzchnię :) Jeszcze żeby efekty specjalne były
przykuwające uwagę, ale niestety i w tej dziedzinie też nie jest
najlepiej. Wymyślne istoty, począwszy od robactwa, a
skończywszy coś na wzór człekokształtnych, nie zachwycają.
Owszem, gdzieś po drodze, znajdzie się coś nieco lepiej
zrealizowane, ale ocena ogólna komputerowców co najwyżej
u mnie może wynieść 5.
Reasumując całość, naciągnę do 4/10 i będę omijał bez
wątpienia szerokim łukiem. Innych nie zachęcam, ale też i nie
odradzam seansu. Ktoś lubi, może się i spodoba.
Pozdrawiam