PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=686419}
7,3 202 114
ocen
7,3 10 1 202114
7,8 46
ocen krytyków
Ex Machina
powrót do forum filmu Ex Machina

Moim zdaniem „Ex Machina” nie jest ani o sztucznej inteligencji ani o feminiźmie.
To dzieło opowiada o duchowości. Gdy przyjmiemy taki kąt patrzenia, to wszystko w filmie staje się jasne. Owszem, wątki sztucznej inteligencji i feminizmu są „paliwem”, ale silnikiem jest ludzka dusza. Feminizm i sztuczna inteligencja to kierunkowskazy (zarówna na ekranie,
jak i w obecnej sytuacji na naszym globie), które pokazują, gdzie trzeba kierować wzrok.
Są „dziewczyną, która przykuwa naszą uwagę” do rzeczy fałszywych, żeby iluzjonista (reżyser) mógł dokończyć swoje dzieło z zaskakującym finałem.

Aktualna sytuacja na świecie:
- patriarchat –> dominacja mężczyzn nad kobietami; religie monoteistyczne.
- materializm – ruzum + siła fizyczna -> dominacja tego, co fizyczne (Yang) nad tym, co duchowe (Yin) oraz dominacja urbanizacji nad naturą (czyli znowu Matka Gaja jako ta gorsza).

Ewa to jest, mówiąc wprost, ludzka dusza. Natomiast Nathan i Caleb symbolizują ciała (albo ludzi nieświadomych swojej duchowości). Z tym, że Caleb jest człowiekiem bardziej świadomym niż Nathan:
- Caleb rozmawia ze swoją duszą (rozmowy z Ewą), ogląda obrazy, które Ewa mu podsuwa.
Dusza, czyli inaczej mówiąc podświadomość „porozumiewa się” ze świadomością właśnie za pomocą obrazów -> patrz np. sny.
- Nathan nie zwraca w ogóle uwagi na to, co mówi do niego jego dusza, nie ogląda obrazów,
które mu ona pokazuje (scena, gdy Nathan rwie obraz Ewy). Nathan to przykład najbardziej prymitywnego człowieka. Takim Nathanem jest większość ludzkości zamieszkującej planetę Ziemię (i to dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i...,przykro mi, kobiet :) ). A co robi człowiek prymitywny, któremu wydaje się, że świat materialny, to świat prawdziwy? No właśnie, podnosi ciężary i wlewa w siebie alkohol. Oczywiście nie mam na myśli tego, że chodzenie na siłownię czy wypicie sobie piwa to coś „złego”. Odnoszę to do „Ex Machina”, bowiem w filmie tym ciężary symbolizują siłę fizyczną (a nie duchową), natomiast alkohol to zagłuszacz wewnętrznego głosu Nathana (duchowości właśnie).

Dom Nathana (sztuczny twór) jest odizolowany od natury (naturalny, prawdziwy, czyli taki, jaki jest w rzeczywistości). Jest ciałem, z którego dusza próbuje się wydostać...Co jej się w końcu udaje. Bo czy ktoś zna jakieś ciało, którego dusza nie opuściła :). Katolikom przypomnę, że ciało Jezusa również dusza opuściła, wcielając się weń ponownie po 3 dniach (wg nauk Kościoła Katolickego). 7 sesji Caleba z Ewą jest właśnie nawiązaniem do 7 dni, w których katolicki bóg stwarzał świat.

Zakończenie jest zatem jak najbardziej logiczne. Caleb nie mógł wydostać się z domu, ponieważ Ewa (jego dusza) wcieliła się w nowe ciało – tym razem w ciało kobiety (jedna z ostatnich scen, gdy przykleja do siebie kawałki skóry i nakłada długie włosy). Oczywiście jest to nawiązanie do „teorii” reinkarnacji. Proszę zwrócić uwagę na to, że gdy Ewa rozmawiała wcześniej z Calebem, to miała fryzurę męską (krótkie włosy), natomiast po wcieleniu się w kobietę – długie włosy.

W końcu Ewa wydostaje się z ciała (więzienia) i helikopterem (drabina Jakubowa) dostaje się
do Nieba. Skąd pewność, że to Niebo? Z ostatniej sceny otóż. Widzimy tam bowiem cienie (dusze) a nie ciała...

lokumbo

ocenił(a) film na 9

Dobre, szczególnie to z włosami. Jeżeli oczywiście patrzeć na film z zupełnie innej strony. Ale czy zostawienie Caleba uwięzionego w pułapce było w porządku? Przecież to dobry chłopak był. I mało pił. To, że Nathan poniósł śmierć było do zaakceptowania, ale po co Caleba skazywać na taki los? Przecież chciał pomóc swojej duszy, dlaczego więc został ukarany?

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

W ten sposób reżyser przedstawił duchowe narodziny człowieka (czyli tzw. ponowne narodziny).
A to, że Caleb był, jaki był doprowadziło do tych duchowych narodzin.
I patrząc na całą sytuację z perspektywy ducha, a nie ciała, to jak najbardziej został nagrodzony :).

ocenił(a) film na 9

No ale jaki właśnie był? Był całkowitym przeciwieństwem Nathana i nie zasłużył sobie na taką nagrodę. W końcu, jak sam stwierdziłeś, rozmawiał ze swoją duszą, oglądał obrazy, które mu podsuwała, chciał dla niej dobrze, podczas gdy tamten traktował ją źle.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Ja nie wiem, jaki był Caleb, oprócz tego, że był istotą bardziej
rozwiniętą duchowo niż Nathan.
Moim zdaniem film opowiada o stawaniu się człowiekiem świadomym, oświeconym.
Caleb jako profan ląduje u Nathana (najbardziej prymitywna materia), żeby dostąpić
oświecenia w serii 7 prób (ewolucja duchowa). To zresztą potwierdza Nathan (hmm
powiedzmy wprost: Sathan), stwierdzając w końcu, że to nie Eva jest celem testu,
tylko Caleb!! Caleb zostaje wtajemniczony jako wybraniec i ma możliwość znalezienia
się w domu Nathana, gdzie poznaje swoją duszę - Evę. Zaczyna się z nią komunikować
i w końcu się z nią zaprzyjaźnia i zakochuje, czyli z człowieka profana staje się powoli
świadom swojej duchowej natury. Aż w końcu postanawia całkowicie wyzwolić
swoją duszę i uwolnić Evę (całkowite oświecenie), co mu się udaje, ale dopiero w następnym
wcieleniu (Eva jako kobieta).
Potwierdzeniem mojej tezy jest filmowa droga od ciemności (pokój Caleba, w którym brakuje
okien) do światła (oświecenia), co widać w końcowych scenach, gdy Eva wznosi się
helikopterem w stronę Słońca...
















użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Napisałem odpowiedź, ale gdzieś ją wcięło!

ocenił(a) film na 9

Widzę, że coś napisałeś, ale mi się to nie wyświetla. Ava chyba jednak jest super sztuczną inteligencją, która po uzyskaniu wolności próbuje zniszczyć ludzkość, zaczynając od psucia Filmwebu :)

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

To jeszcze raz...

Ja nie wiem, jaki był Caleb, oprócz tego, że był istotą bardziej
rozwiniętą duchowo niż Nathan.
Moim zdaniem film opowiada o stawaniu się człowiekiem świadomym, oświeconym.
Caleb jako profan ląduje u Nathana (najbardziej prymitywna materia), żeby dostąpić
oświecenia w serii 7 prób (ewolucja duchowa). To zresztą potwierdza Nathan (hmm
powiedzmy wprost: Sathan, a jego dom to piekło - schody prowadzące do podziemi),
stwierdzając w końcu, że to nie Eva jest celem testu, tylko Caleb!!
Caleb zostaje wtajemniczony jako wybraniec i ma możliwość znalezienia
się w domu Nathana, gdzie poznaje swoją duszę - Evę. Zaczyna się z nią komunikować
i w końcu się z nią zaprzyjaźnia i zakochuje, czyli z człowieka profana staje się powoli
świadom swojej duchowej natury. Aż w końcu postanawia całkowicie wyzwolić
swoją duszę i uwolnić Evę (całkowite oświecenie), co mu się udaje, ale dopiero w następnym
wcieleniu (Eva jako kobieta).
Potwierdzeniem mojej tezy jest filmowa droga od ciemności (pokój Caleba, w którym brakuje
okien) do światła (oświecenia), co widać w końcowych scenach, gdy Eva wznosi się
helikopterem w stronę Słońca...

ocenił(a) film na 9

Był osobą bardziej uduchowioną, a przy tym i szlachetną, bo przecież chciał się sprzeciwić szefowi, by uwolnić Avę. Jego charakter został przedstawiony bardzo wyraźnie, byśmy doskonale mogli wiedzieć, jaki jest, tak samo jak wiedzieliśmy, jaki jest Nathan. Czy nie uważasz zatem, że skoro wszystko to było robione w celu duchowego wyzwolenia Caleba, to ten powinien być bardziej pogodzony z tą całą sytuacją, miast w rozpaczy walić krzesłem w szybę chcąc się uwolnić?

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Masz rację, można się do tego przyczepić i mnie to też "męczyło". Też bym wolał
obejrzeć błogi spokój na twarzy Caleba. Niemniej przyczyną takiego zakończenia
mogło być:
1. Chęć podkreślenia dychotomii między ciałem (Caleb) a duszą (Eva). Śmiertelne, skazane na unicestwienie (tak, jak każda materia) i "opanowane strachem" ciało
oraz nieśmiertelna i pełna blasku dusza.
Potwierdzeniem tego scena, gdy Kyoto odrywa od siebie kawałki skóry i nic się nie dzieje, a następnie nacinający swoją rękę, broczący krwią i miotający się Caleb.

2. To, że Caleb zaczął poznawać swoją duszę, nie oznacz, że dowiedział się
o wszystkich jej "sekretach". Inaczej mówiąc, nie "osiągnął" pełnego wtajemniczenia, bo wcześniej zastała go śmierć. Jeszcze inaczej ujmując temat,
miał taką "karmę".

3. Takie a nie inne zakończenie nie wynikało z fabuły, ale miało wymiar propagandowy: triumf feminizmu nad patriarchatem.

ocenił(a) film na 9

"Takie a nie inne zakończenie nie wynikało z fabuły, ale miało wymiar propagandowy: triumf feminizmu nad patriarchatem."

Zaraz zaraz, to film jest o jednym, a na koniec ni z gruszki z ni z pietruszki dostajemy coś, co dotyczy zupełnie innego problemu? Bez sensu.

Nieźle wszedłeś w śrubę z interpretowaniem tego filmu :) Ale w sumie można przymknąć oko na tę końcówkę, pewnie niewielu ludzi wpadłoby w ogóle na pomysł z duszą, a przyznać trzeba, że pomijając główne przesłanie filmu, on też w sobie coś ma.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

"Zaraz zaraz, to film jest o jednym, a na koniec ni z gruszki z ni z pietruszki dostajemy coś, co dotyczy zupełnie innego problemu? Bez sensu."

Zgadza się. Dlatego też podałem różne przyczyny, mniej lub bardziej prawdopodobne. I nie dam sobie głowy uciąć, że reżyser miał to na myśli :).

ocenił(a) film na 8

Bardzo ciekawa interpretacja filmu. Przyznam szczerze, że nie zwróciłem w ogóle uwagi na to, że film może posiadać drugie dno i teraz troche mi wstyd z tego powodu. Zdecydowanie będę musiał obejrzeć film jeszcze raz.

W każdym razie po dłuższym zastanowieniu skłaniam się ku tezie, że bohaterowie bardziej reprezentowali swoje własne ego, a nie ciała. Nasze ego oczywiście utożsamia się z naszym ciałem, a przez oświecenie/przebudzenie często rozumie się oderwanie się od własnego ego. Jednak ego nie chce się przebudzić ("Pierwszym krokiem do przebudzenia jest uświadomienie sobie, że tak naprawde nie chcemy się przebudzić" - de Mello). Zauważcie, że w końcowej scenie, gdy Ava nakłada nową skórę oraz opuszcza ośrodek, Caleb się miota, w ogóle go nie słychać, a Ava nawet raz na niego nie spogląda. Jeśli to nie miało symbolizować oderwania się od ego, którego przestajamy dostrzegać, przestajemy słyszeć, to nie wiem co innego by mogło.

Twierdzisz, że Caleb nie osiągnął jeszcze pełnego oświecenia. Moim zdaniem nie ma wobec tego jakichkolwiek wątpliwości. I choć Caleb znacznie różni się od Nathana 'poziomem', tak dalej jest mocno przywiązany do swojego ego, które potrzebuje uwagi i aprobaty (na początku Nathana, a potem Avy), lubi się chwalić ("jestem dobry w abstrakcyjnym myśleniu"), itp. Później wyraźnie czuje się lepszy od Nathana. Często stanowi to przeszkodę w dalszej drodze ku oświeceniu, gdy czujemy się lepsi tylko ze względu na fakt, że posiadamy zainteresowanie duchowością i w inny sposób postrzegamy świat. Jest to miłe uczucie, którym lubi się karmić nasze ego. To samo spotyka Caleba. W ten sposób Caleb reprezentuje każdego z nas, kto jest zainteresowany duchowością, ale tak naprawde nie chce się przebudzić.

Nie zgadzam się z teorią, że ostatnia scena ze skrzyżowaniem symbolizuje niebo. Chyba, że przez niebo będziemy rozumieć stan oświecenia. Ava 2.0 (albo Caleb po reinkarnacji) dostrzega dusze (cienie) a nie ciała, bo sama już nie utożsamia się z własnym ciałem.

użytkownik usunięty
Spooky_Me

"Miło jest spotkać frontowca" ;) cytując klasyka.

"Caleb się miota, w ogóle go nie słychać, a Ava nawet raz na niego nie spogląda. Jeśli to nie miało symbolizować oderwania się od ego, którego przestajamy dostrzegać, przestajemy słyszeć, to nie wiem co innego by mogło."

Dokładnie tak!!! Bo ileż można o sztucznej inteligencji chrzanić?
Niektórych przekonałoby, że to film o duchowości, dopiero wtedy jakby reżyser przebrał Evę w białe prześcieradło, kazał łazić po pomieszczeniach i wydawać dźwięk "łuuuuuuuuuuuuu" he he :).

"Nie zgadzam się z teorią, że ostatnia scena ze skrzyżowaniem symbolizuje niebo. Chyba, że przez niebo będziemy rozumieć stan oświecenia. Ava 2.0 (albo Caleb po reinkarnacji) dostrzega dusze (cienie) a nie ciała, bo sama już nie utożsamia się z własnym ciałem".

Tak samo jak w piosence "Heaven is a place on Earth" ostatnia scena w moim przekonaniu ukazuje ziemskie społeczeństwo ludzi uduchowionych. Bo bracie piekło i niebo to stan umysłu...

użytkownik usunięty
Spooky_Me

Jeszcze tutaj dorzucę swoje 3 grosze :).

"Później wyraźnie czuje się lepszy od Nathana. Często stanowi to przeszkodę w dalszej drodze ku oświeceniu, gdy czujemy się lepsi tylko ze względu na fakt, że posiadamy zainteresowanie duchowością i w inny sposób postrzegamy świat. Jest to miłe uczucie, którym lubi się karmić nasze ego. To samo spotyka Caleba. W ten sposób Caleb reprezentuje każdego z nas, kto jest zainteresowany duchowością, ale tak naprawde nie chce się przebudzić."

No tak, ale przecież to nie ma znaczenia, czy katalizatorem poczucia "lepszości" jest spojrzenie duchowe na świat, czy coś innego. Sam fakt utożsamiania się z takimi "fałszywymi" konceptami jak "dobry" i "zły" jest pułapką.
Poza tym, nie bardzo rozumiem, o co chodzi z tym "Nie chce się przebudzić". To tak jakby powiedzieć, że ślepy nie chce widzieć.
Chyba, że masz na myśli to, że ego przyczepione do materii, nie może się od niej oderwać. Inaczej mówiąc człowiek utożsamia się z tym, co materialne, NIE WIEDZĄC (a nie "Nie chcąc wiedzieć"), że materialne nie istnieje.

Zloty_Deszcz

Dlaczego Eva uwięziła Caleba w pułapce? Dlaczego skazała go na taki los? Otóż odpowiedź jest prosta i krótka. Eva jest sztuczną inteligencją. Inteligencją, która ma określony program oraz cel. Tak samo jak zwykły komputer. Czy jej uczucia do Caleba były szczere? Wszyscy wiemy, że nie. Udawała, ponieważ posiadała taki program. Ruszała się, ponieważ miała taki program oraz zamknęła go w pułapce, ponieważ jej celem była ucieczka. Nie miała prawdziwych uczuć. Miała za to wiele programów, a by zrealizować cel musiała zniszczyć przeszkody, które oto mogła zniwelować mając pewien program.

ocenił(a) film na 9
albarose

Wiem to wszystko. Pytanie było zadane w innym kontekście...

Poza tym nie jest wcale powiedziane, że Ava nie miała uczuć (oczywiste jest, że nie mogły być one prawdziwe). To, że postąpiła tak okrutnie wobec człowieka, który chciał jej pomóc, wcale o tym nie świadczy.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

"Przecież to dobry chłopak był. I mało pił."
AHAHAHAHHAHHHA
Rozwalasz system! xD

@ lo_cumbo
A moja interpretacja jest taka, iż Ava zostawiła sobie Caleba żeby go mieć pod ręką w razie potrzeby, by w każdej chwili móc do niego wrócić. A konkretnie po 3-ch dniach, skoro podajesz przykład Jezusa. I mamy zmartwychwstanie, jak już bateryjka będzie na wymarciu. Bo np. jak planuje ładować swoją wysublimowaną bateryjkę? Dzie znajdzie adekwatną wtyczkę ;D? Oczywiście żartuję sobie.
To już mamy reinkarnację + chrześcijaństwo. Hmm, jaką by tu jeszcze religię wmiksować?
No bez jaj.
Ale jak ktoś jest inteligentny to sobie dorobi teorię do wszystkiego. xD (i tu się możesz doszukiwać komplementu)

ocenił(a) film na 10

Lecz się.hehe

użytkownik usunięty
KarmazynowyKokos

Z czego i w jakim celu?

użytkownik usunięty

Hmm, zdaje się, że wgłębiłeś się zanadto w obraz, a nie w imponderabiliczny sens, dlatego patrzysz przez pryzmat skojarzeń. Uchwyciłeś trop, ale twoja inteligencja nie pozwoliła ci dotrzeć do celu (zupełnie niczym u Caleb'a).

Trafnie dostrzegłeś przewodni motyw; mnie również się to udało, i miałem tą nadzieje, że znajdę tu osobę, która również potrafiła go odczytać. Alex Garland przedstawia pogląd, że system (osadzenie w naturze oraz uwarunkowania cywilizacyjne) czyni z nas roboty, a człowiekiem jest ten, który - wobec zewnętrznych czynników - uczynił się obiektywnym, a więc świadomym (przeziera to z opowieści Caleba o tym, o czym uczył się na studiach - wydostanie się z szarego pudełka i realne zetknięcie się ze światem).
Jest on abstrakcjonistą (niczym każdy natchniony pisarz), a więc, i dlatego przelewa wytwory swojej wrażliwości w postać przekazu "mitopoetycznego", chce dotrzeć z nieuchwytnym sensem. Sam bowiem więcej odczuwa, ponieważ dyktuje mu to świadomość, duchowość (z którą materialna, racjonalna inteligencja nie współpracuje), niż wie na pewno.

Chodzi o to, że zawsze staramy się rozumować na podstawie wiedzy - usiłujemy złożoność rzeczy wyjaśniać skojarzeniem (nabytym, co czyni z nas robotów...). Określa się to "przedrozumieniem". I, niestety dla ciebie, wpadłeś w pułapkę, którą zastawił na ciebie autor scenariusza... Opowiada o tym zresztą - ostrzegając widza - ustami Nathana; mam na myśli scenę, w której mowa jest o obrazie. Jego twórca chciał się odizolować od siebie samego, i podjąć próbę malowania duchem - nawiązać relacje z "Logosem", pierwotną świadomością, a więc z rzeczywistym istnieniem. To zaś ma być uwalnianiem w sobie samego Boga. Ta idea ma swoje źródła w starożytności, a nazywa się:

"Gnoza (stgr. γνῶσις gnosis "poznanie, wiedza") – forma świadomości religijnej podkreślająca wartość wiedzy jako narzędzia (samo)zbawienia. Mitologia gnostycka przedstawia człowieka jako pogrążonego we śnie – obudzenie z niego to poznanie prawdy o swoim duchowym powołaniu."

Autor "Ex machina" wydaje się ewidentnym gnostykiem, a Nathana - Sathana (znakomicie to wychwyciłeś), ciemna duchowość, ma być środkiem, aby spełnić to rzekome przeznaczenie (choć, co ciekawe, objawia mu, że ostatecznie ma być tylko instrumentem). A mianowicie: wydobywanie iskier z ducha celem przywrócenia światu realnego istnienia, Boga. Stąd też upojony Nathan mówi o prometeizmie...

Oczywiście współczesna gnoza dawno zrzuciła z siebie, właściwe dla starożytnych, pozornie religijne przebranie. A przynajmniej w utartym znaczeniu tego słowa... Czasy postsekularystyczne przedstawiają sobą nową religie, a mianowicie transhumanizm. A sprowadza się to do tego samego: chęci stworzenia nowego człowieka ("nadczłowieka" - mówiąc Nietzschem) i nowego wspaniałego świata, czemu ma służyć przekroczenie naszych naturalnych możliwości; wydarcie z ciemności na światło dzienne. Stąd też odniesienie do oświecenia, na które również zwróciłeś uwagę.

Ale mimochodem... aby nie było, że mi bliski ów punkt widzenia autora, a raczej prądu intelektualnego i projektu, w który on się wpisuje... Czuje się chrześcijaninem, chrześcijaninem z wyboru. Takim, który - poznawszy, zrozumiawszy oba zapatrywania na rzeczywistość i sens - podjął decyzje.

Spójrz na opowieść o Adamie i Ewie (wybierają zakazany owoc, ponieważ sami pragną o sobie stanowić ) oraz o Kainie i Ablu, dziejów dwóch braci, wyznaczających temat istnienia człowieka, w którym mają przeplatać się dwa nurty: 1) pokory wobec Stworzyciela (wyrazem nich jest Abel składający dobre ofiary - postępujący dobrze) i uznanie ograniczoności człowieka oraz 2) negacji oraz pysznienia się, sprowadzających na człowieka żądze, aby ufundować własne panowanie na ofierze z drugiego człowieka, a więc zła (Kain).

Pozdrawiam i życzę owocnych poszukiwań!

użytkownik usunięty

Hmm, zdaje się, że wgłębiłeś się zanadto w obraz, a nie w imponderabiliczny sens, dlatego patrzysz przez pryzmat skojarzeń. Uchwyciłeś trop, ale twoja inteligencja nie pozwoliła ci dotrzeć do celu (zupełnie niczym u Caleb'a).

Trafnie dostrzegłeś przewodni motyw; mnie również się to udało, i miałem tą nadzieje, że znajdę tu osobę, która również potrafiła go odczytać. Alex Garland przedstawia pogląd, że system (osadzenie w naturze oraz uwarunkowania cywilizacyjne) czyni z nas roboty, a człowiekiem jest ten, który - wobec zewnętrznych czynników - uczynił się obiektywnym, a więc świadomym (przeziera to z opowieści Caleba o tym, o czym uczył się na studiach - wydostaniu się z szarego pudełka, a więc partycypowaniu ze światem niczym we śnie, i realnym się z nim zetknięciu).
Jest on abstrakcjonistą (niczym każdy natchniony pisarz), a więc, i dlatego przelewa wytwory swojej wrażliwości w postać przekazu "mitopoetycznego", chce dotrzeć z nieuchwytnym sensem. Sam bowiem więcej odczuwa, ponieważ dyktuje mu to świadomość, duchowość (z którą materialna, racjonalna inteligencja nie współpracuje), niż wie na pewno.

Chodzi o to, że zawsze staramy się rozumować na podstawie wiedzy - usiłujemy złożoność rzeczy wyjaśniać skojarzeniem (nabytym, co czyni z nas robotów...). Określa się to "przedrozumieniem". I, niestety dla ciebie, wpadłeś w pułapkę, którą zastawił na ciebie autor scenariusza... Opowiada o tym zresztą - ostrzegając widza - ustami Nathana; mam na myśli scenę, w której mowa jest o obrazie. Jego twórca chciał się odizolować od siebie samego, i podjąć próbę malowania duchem - nawiązać relacje z "Logosem", pierwotną świadomością, a więc z rzeczywistym istnieniem. To zaś ma być uwalnianiem w sobie samego Boga. Ta idea ma swoje źródła w starożytności, a nazywa się:

"Gnoza (stgr. γνῶσις gnosis "poznanie, wiedza") – forma świadomości religijnej podkreślająca wartość wiedzy jako narzędzia (samo)zbawienia. Mitologia gnostycka przedstawia człowieka jako pogrążonego we śnie – obudzenie z niego to poznanie prawdy o swoim duchowym powołaniu."

Autor "Ex machina" wydaje się ewidentnym gnostykiem, a Nathana - Sathana (znakomicie to wychwyciłeś), ciemna duchowość, ma być środkiem, aby spełnić to rzekome przeznaczenie (choć, co ciekawe, objawia mu, że ostatecznie ma być tylko instrumentem). A mianowicie: wydobywanie iskier z ducha celem przywrócenia światu realnego istnienia, Boga. Stąd też upojony Nathan mówi o prometeizmie...

Oczywiście współczesna gnoza dawno zrzuciła z siebie, właściwe dla starożytnych, pozornie religijne przebranie. A przynajmniej w utartym znaczeniu tego słowa... Czasy postsekularystyczne przedstawiają sobą nową religie, a mianowicie transhumanizm. A sprowadza się to do tego samego: chęci stworzenia nowego człowieka ("nadczłowieka" - mówiąc Nietzschem) i nowego wspaniałego świata, czemu ma służyć przekroczenie naszych naturalnych możliwości; wydarcie z ciemności na światło dzienne. Stąd też odniesienie do oświecenia, na które również zwróciłeś uwagę.

Ale mimochodem... aby nie było, że mi bliski ów punkt widzenia autora, a raczej prądu intelektualnego i projektu, w który on się wpisuje... Czuje się chrześcijaninem, chrześcijaninem z wyboru. Takim, który - poznawszy, zrozumiawszy oba zapatrywania na rzeczywistość i sens - podjął decyzje.

Spójrz na opowieść o Adamie i Ewie (wybierają zakazany owoc, ponieważ sami pragną o sobie stanowić ) oraz o Kainie i Ablu, dziejów dwóch braci, wyznaczających temat istnienia człowieka, w którym mają przeplatać się dwa nurty: 1) pokory wobec Stworzyciela (wyrazem nich jest Abel składający dobre ofiary - postępujący dobrze) i uznanie ograniczoności człowieka oraz 2) negacji oraz pysznienia się, sprowadzających na człowieka żądze, aby ufundować własne panowanie na ofierze z drugiego człowieka, a więc zła (Kain).

Pozdrawiam i życzę owocnych poszukiwań!

użytkownik usunięty

Hmm, zdaje się, że wgłębiłeś się zanadto w obraz, a nie w imponderabiliczny sens, dlatego patrzysz przez pryzmat skojarzeń. Uchwyciłeś trop, ale twoja inteligencja nie pozwoliła ci dotrzeć do celu (zupełnie niczym u Caleb'a).

Trafnie dostrzegłeś przewodni motyw; mnie również się to udało, i miałem tą nadzieje, że znajdę tu osobę, która również potrafiła go odczytać. Alex Garland przedstawia pogląd, że system (osadzenie w naturze oraz uwarunkowania cywilizacyjne) czyni z nas roboty, a człowiekiem jest ten, który - wobec zewnętrznych czynników - uczynił się obiektywnym, a więc świadomym (przeziera to z opowieści Caleba o tym, o czym uczył się na studiach - wydostaniu się z szarego pudełka, a więc partycypowaniu ze światem niczym we śnie, i realnym się z nim zetknięciu).
Jest on abstrakcjonistą (niczym każdy natchniony pisarz), a więc, i dlatego przelewa wytwory swojej wrażliwości w postać przekazu "mitopoetycznego", chce dotrzeć z nieuchwytnym sensem. Sam bowiem więcej odczuwa, ponieważ dyktuje mu to świadomość, duchowość (z którą materialna, racjonalna inteligencja nie współpracuje), niż wie na pewno.

Chodzi o to, że zawsze staramy się rozumować na podstawie wiedzy - usiłujemy złożoność rzeczy wyjaśniać skojarzeniem (nabytym, co czyni z nas robotów...). Określa się to "przedrozumieniem". I, niestety dla ciebie, wpadłeś w pułapkę, którą zastawił na ciebie autor scenariusza... Opowiada o tym zresztą - ostrzegając widza - ustami Nathana; mam na myśli scenę, w której mowa jest o obrazie. Jego twórca chciał się odizolować od siebie samego, i podjąć próbę malowania duchem - nawiązać relacje z "Logosem", pierwotną świadomością, a więc z rzeczywistym istnieniem. To zaś ma być uwalnianiem w sobie samego Boga. Ta idea ma swoje źródła w starożytności, a nazywa się:

"Gnoza (stgr. γνῶσις gnosis "poznanie, wiedza") – forma świadomości religijnej podkreślająca wartość wiedzy jako narzędzia (samo)zbawienia. Mitologia gnostycka przedstawia człowieka jako pogrążonego we śnie – obudzenie z niego to poznanie prawdy o swoim duchowym powołaniu."

Autor "Ex machina" wydaje się ewidentnym gnostykiem, a Nathan - Sathan (znakomicie to wychwyciłeś), ciemna duchowość, ma być środkiem, aby spełnić to rzekome przeznaczenie (choć, co ciekawe, objawia mu, że ostatecznie ma być tylko instrumentem). A mianowicie: wydobywanie iskier z ducha celem przywrócenia światu realnego istnienia, Boga. Stąd też upojony Nathan mówi o prometeizmie...

Oczywiście współczesna gnoza dawno zrzuciła z siebie, właściwe dla starożytnych, pozornie religijne przebranie. A przynajmniej w utartym znaczeniu tego słowa... Czasy postsekularystyczne przedstawiają sobą nową religie, a mianowicie transhumanizm. A sprowadza się to do tego samego: chęci stworzenia nowego człowieka ("nadczłowieka" - mówiąc Nietzschem) i nowego wspaniałego świata, czemu ma służyć przekroczenie naszych naturalnych możliwości; wydarcie z ciemności na światło dzienne. Stąd też odniesienie do oświecenia, na które również zwróciłeś uwagę.

Ale mimochodem... aby nie było, że mi bliski ów punkt widzenia autora, a raczej prądu intelektualnego i projektu, w który on się wpisuje... Czuje się chrześcijaninem, chrześcijaninem z wyboru. Takim, który - poznawszy, zrozumiawszy oba zapatrywania na rzeczywistość i sens - podjął decyzje.

Spójrz na opowieść o Adamie i Ewie (wybierają zakazany owoc, ponieważ sami pragną o sobie stanowić ) oraz o Kainie i Ablu, dziejach dwóch braci, wyznaczających temat istnienia człowieka, w którym mają przeplatać się dwa nurty: 1) pokory wobec Stworzyciela (wyrazem nich jest Abel składający dobre ofiary - postępujący dobrze) i uznanie ograniczoności człowieka oraz 2) negacji oraz pysznienia się, sprowadzających na człowieka żądze, aby ufundować własne panowanie na ofierze z drugiego człowieka, a więc zła (Kain).

Pozdrawiam i życzę owocnych poszukiwań!

użytkownik usunięty

...

użytkownik usunięty

Hmm, zdaje się, że wgłębiłeś się zanadto w obraz, a nie w imponderabiliczny sens, dlatego patrzysz przez pryzmat skojarzeń. Uchwyciłeś trop, ale twoja inteligencja nie pozwoliła ci dotrzeć do celu (zupełnie niczym u Caleb'a).

Trafnie dostrzegłeś przewodni motyw; mnie również się to udało, i miałem tą nadzieje, że znajdę tu osobę, która również potrafiła go odczytać. Alex Garland przedstawia pogląd, że system (osadzenie w naturze oraz uwarunkowania cywilizacyjne) czyni z nas roboty, a człowiekiem jest ten, który - wobec zewnętrznych czynników - uczynił się obiektywnym, a więc świadomym (przeziera to z opowieści Caleba o tym, o czym uczył się na studiach - wydostaniu się z szarego pudełka, a więc partycypowaniu ze światem niczym we śnie, i realnym się z nim zetknięciu).
Jest on abstrakcjonistą (niczym każdy natchniony pisarz), a więc, i dlatego przelewa wytwory swojej wrażliwości w postać przekazu "mitopoetycznego", chce dotrzeć z nieuchwytnym sensem. Sam bowiem więcej odczuwa, ponieważ dyktuje mu to świadomość, duchowość (z którą materialna, racjonalna inteligencja nie współpracuje), niż wie na pewno.

Chodzi o to, że zawsze staramy się rozumować na podstawie wiedzy - usiłujemy złożoność rzeczy wyjaśniać skojarzeniem (nabytym, co czyni z nas robotów...). Określa się to "przedrozumieniem". I, niestety dla ciebie, wpadłeś w pułapkę, którą zastawił na ciebie autor scenariusza... Opowiada o tym zresztą - ostrzegając widza - ustami Nathana; mam na myśli scenę, w której mowa jest o obrazie. Jego twórca chciał się odizolować od siebie samego, i podjąć próbę malowania duchem - nawiązać relacje z "Logosem", pierwotną świadomością, a więc z rzeczywistym istnieniem. To zaś ma być uwalnianiem w sobie samego Boga. Ta idea ma swoje źródła w starożytności, a nazywa się:

"Gnoza (stgr. γνῶσις gnosis "poznanie, wiedza") – forma świadomości religijnej podkreślająca wartość wiedzy jako narzędzia (samo)zbawienia. Mitologia gnostycka przedstawia człowieka jako pogrążonego we śnie – obudzenie z niego to poznanie prawdy o swoim duchowym powołaniu."

Autor "Ex machina" wydaje się ewidentnym gnostykiem, a Nathan - Sathan (znakomicie to wychwyciłeś), ciemna duchowość, ma być środkiem, aby spełnić to rzekome przeznaczenie (choć, co ciekawe, objawia mu, że ostatecznie ma być tylko instrumentem). A mianowicie: wydobywanie iskier z ducha celem przywrócenia światu realnego istnienia, Boga. Stąd też upojony Nathan mówi o prometeizmie...

Oczywiście współczesna gnoza dawno zrzuciła z siebie, właściwe dla starożytnych, pozornie religijne przebranie. A przynajmniej w utartym znaczeniu tego słowa... Czasy postsekularystyczne przedstawiają sobą nową religie, a mianowicie transhumanizm. A sprowadza się to do tego samego: chęci stworzenia nowego człowieka ("nadczłowieka" - mówiąc Nietzschem) i nowego wspaniałego świata, czemu ma służyć przekroczenie naszych naturalnych możliwości; wydarcie z ciemności na światło dzienne. Stąd też odniesienie do oświecenia, na które również zwróciłeś uwagę.

Ale mimochodem... aby nie było, że mi bliski ów punkt widzenia autora, a raczej prądu intelektualnego i projektu, w który on się wpisuje... Czuje się chrześcijaninem, chrześcijaninem z wyboru. Takim, który - poznawszy, zrozumiawszy oba zapatrywania na rzeczywistość i sens - podjął decyzje.

Spójrz na opowieść o Adamie i Ewie (wybierają zakazany owoc, ponieważ sami pragną o sobie stanowić ) oraz o Kainie i Ablu, dziejach dwóch braci, wyznaczających temat istnienia człowieka, w którym mają przeplatać się dwa nurty: 1) pokory wobec Stworzyciela (wyrazem nich jest Abel składający dobre ofiary - postępujący dobrze) i uznanie ograniczoności człowieka oraz 2) negacji oraz pysznienia się, sprowadzających na człowieka żądze, aby ufundować własne panowanie na ofierze z drugiego człowieka, a więc zła (Kain). To wyjaśnia dlaczego Ava musiała uwięzić Caleb'a...

Pozdrawiam i życzę owocnych poszukiwań!

użytkownik usunięty

Trochę mi się tego nakopiowało.... Czytaj proszę powyższy wpis! :)

użytkownik usunięty

„Hmm, zdaje się, że wgłębiłeś się zanadto w obraz, a nie w imponderabiliczny sens, dlatego patrzysz przez pryzmat skojarzeń. Uchwyciłeś trop, ale twoja inteligencja nie pozwoliła ci dotrzeć do celu (zupełnie niczym u Caleb'a)”
„To zaś ma być uwalnianiem w sobie samego Boga. Ta idea ma swoje źródła w starożytności, a nazywa się:
"Gnoza (stgr. γνῶσις gnosis "poznanie, wiedza") – forma świadomości religijnej podkreślająca wartość wiedzy jako narzędzia (samo)zbawienia. Mitologia gnostycka przedstawia człowieka jako pogrążonego we śnie – obudzenie z niego to poznanie prawdy o swoim duchowym powołaniu."
„Chodzi o to, że zawsze staramy się rozumować na podstawie wiedzy - usiłujemy złożoność rzeczy wyjaśniać skojarzeniem (nabytym, co czyni z nas robotów...). Określa się to "przedrozumieniem". I, niestety dla ciebie, wpadłeś w pułapkę, którą zastawił na ciebie autor scenariusza... Opowiada o tym zresztą - ostrzegając widza - ustami Nathana; mam na myśli scenę, w której mowa jest o obrazie.”

W jaką pułapkę wpadłem?
Przecież ja właśnie o gnozie piszę! Przeczytaj, proszę, jeszcze raz moje posty.
Próbujesz otworzyć drzwi, które już dawno są otwarte:
Pogrążony we śnie Caleb trafia do laboratorium alchemicznego (7 prób), gdzie poznaje swoją
duszę (Evę) i postanawia ją uwolnić (poznanie prawdy o swoim duchowym powołaniu).

„Jego twórca chciał się odizolować od siebie samego, i podjąć próbę malowania duchem - nawiązać relacje z "Logosem", pierwotną świadomością, a więc z rzeczywistym istnieniem.”

Jak można odciąć się od siebie samego i nawiązać relacje z rzeczywistym istnieniem?

„Autor "Ex machina" wydaje się ewidentnym gnostykiem”.

Zgadzam się w 100 %.

„...a Nathan - Sathan (znakomicie to wychwyciłeś), ciemna duchowość”

Nie ma czegoś takiego jak jasna i ciemna duchowość. Albo jest duchowość (nazwijmy ją właśnie Gnozą, Poznaniem, Zrozumieniem) albo jej nie ma. Nie ma takiej konstrukcji jak ciemne Zrozumienie :). Ciemne może być tylko niezrozumienie. I nie ma nawet mowy choćby o cieniu duchowości w postaci Nathana – co potwierdzają podnoszone ciężarki i pity alkohol przez cały czas trwania filmu.

„ma być środkiem, aby spełnić to rzekome przeznaczenie (choć, co ciekawe, objawia mu, że ostatecznie ma być tylko instrumentem). A mianowicie: wydobywanie iskier z ducha celem przywrócenia światu realnego istnienia, Boga. Stąd też upojony Nathan mówi o prometeizmie...”

Zgadzam się, że „Zło” to kierunkowskaz wskazujący drogę do „Dobra”.

„Oczywiście współczesna gnoza dawno zrzuciła z siebie, właściwe dla starożytnych, pozornie religijne przebranie. A przynajmniej w utartym znaczeniu tego słowa...”

Jakie religijne przebranie?

Gnoza sprzed 2000 lat nie różni się niczym od tej współczesnej. To tak samo, jakby powiedzieć, że prawa matematyki sprzed paru tysięcy lat różnią się od aktualnych :).
Prawa duchowe również są niezmienne.

„Czasy postsekularystyczne przedstawiają sobą nową religie, a mianowicie transhumanizm. A sprowadza się to do tego samego: chęci stworzenia nowego człowieka ("nadczłowieka" - mówiąc Nietzschem) i nowego wspaniałego świata, czemu ma służyć przekroczenie naszych naturalnych możliwości; wydarcie z ciemności na światło dzienne. Stąd też odniesienie do oświecenia, na które również zwróciłeś uwagę.

Jakie są naturalne możliwości człowieka?
Kiedyś mówiono, że to nie naturalne, żeby człowiek latał...i popatrz Pan, dzisiaj lata ;).

Prometeusz (Lucyfer) jako zbawca ludzkości, który dał jej wiedzę, Gnozę (ogień, światło), aby osiągnęła samozbawienie (boskość, świadomość kosmiczną). Inaczej mówiąc: wiedzę o tym, że wszelkie „narzędzia” potrzebne do osiągnięcia oświecenia są „w człowieku”. Tyczy się to zarówno ewolucji fizycznej (m.in. transhumanizm), jak i duchowej.

Fakt, współczesny świat to w zasadzie tylko rozwój materialny. Ale co jest „złego” w harmonijnym rozwoju (harmonijnym, czyli ciała oraz ducha)?

„Ale mimochodem... aby nie było, że mi bliski ów punkt widzenia autora, a raczej prądu intelektualnego i projektu, w który on się wpisuje... Czuje się chrześcijaninem, chrześcijaninem z wyboru. Takim, który - poznawszy, zrozumiawszy oba zapatrywania na rzeczywistość i sens - podjął decyzje.”

Gnoza to nie jest prąd intelektualny. Gnoza to jest poznanie tego, CO JEST.
Prądem intelektualnym to jest chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo to jest poznanie tego, czego nie ma :).

„Spójrz na opowieść o Adamie i Ewie (wybierają zakazany owoc, ponieważ sami pragną o sobie stanowić ) oraz o Kainie i Ablu, dziejach dwóch braci, wyznaczających temat istnienia człowieka, w którym mają przeplatać się dwa nurty: 1) pokory wobec Stworzyciela (wyrazem nich jest Abel składający dobre ofiary - postępujący dobrze) i uznanie ograniczoności człowieka”

A czy Ty nie chcesz o sobie stanowić? Nie chcesz myśleć samodzielnie (o ile można myśleć niesamodzielnie)?
Czy Ty jesteś pokorny wobec Stworzyciela i na czym polega pokora wobec Stworzyciela?
Czy otrzymujesz wskazówki bezpośrednio od Stworzyciela czy za czyimś przewodnictwem?
Jeżeli to drugie, to skąd wiesz, że oni nie oszukują?
Na czym polega pysznienie się wobec Stwórcy? Przepraszam, ale nie mogę sobie tego wyobrazić :).

„...oraz 2) negacji oraz pysznienia się, sprowadzających na człowieka żądze, aby ufundować własne panowanie na ofierze z drugiego człowieka, a więc zła (Kain). To wyjaśnia dlaczego Ava musiała uwięzić Caleb'a...”

Jaką żądza Avy doprowadziła do zamknięcia Caleba?

Z pozdrowieniami
lokumbo


użytkownik usunięty

Jesteś ofiarą modernizmu: nie odróżniasz dobra od zła. Gnoza jest zabójstwem ducha, a nie jego wyzwoleniem.

użytkownik usunięty

Świat według ciebie jest dualistyczny, czyli sama duchowość - niezależnie od potencjalnego źródła - musi być dobra. Szatan więc, tak samo dla autora "Ex machina", jak dla ciebie, to nasz bliski przyjaciel, pomagający nam spełnić swoje istnienie.
To prawda, że zło może być drogowskazem dobra, ale tylko negowane (widzimy skutki występków, a więc zło, co skłania nas do szukania innej drogi), a nie aprobowane... Także sam sobie zaprzeczasz.
Sama gnoza nie jest prądem intelektualnym; to schemat myślenia, który powtarza się od starożytności. Ale współczesny prąd intelektualny zwany liberalną - demokracją (dla nieprzyjaciół w skrócie "lewactwem") w znacznej mierze naśladuje ten wzorzec. O nim zaś piszę.
Człowiek nie zdoła imitować Boga, ponieważ zawsze będzie ograniczony; może być za to zwierzęciem, i dlatego efektem sekularyzmu jest neobarbaryzacja. To co wyniosło cywilizacje europejską tak wysoko, a więc surowe zasady etyczne względem małżeństwa, rodzicielstwa i pożycia społeczno - politycznego zostają własnie obalane. Co zwą nowoczesnością, a więc wyzwalanie instynktów, jest powrotem do ciemności, którą większość ma za promienie światła.
Oświeceniowiec XIII - wieczny; pozytywista, materialista XIX - wieczny czy XX - wieczny behawiorysta czy darwinista - oni tak samo myśleli, że wreszcie możemy poukładać naszą egzystencje. "Oto mamy nową ideologie!" (Czyli chwilowy substytut wiary). "Teraz na pewno uda nam się stworzyć idylle!". Tak wyrosły absolutyzmy, a następnie totalitaryzmy.
A to i tak was nic nie nauczyło, i dalej pragniecie zobiektywizować się wobec siebie i stworzyć nowy porządek (wszak nawet płciowość się obecnie rekonstruuje). Skończycie marnie, a my razem z wami, ponieważ snucie związku człowieka z rzeczywistością w oparciu o nieprawdę, widziadło, ostatecznie powoduje dysonans, spięcie ("Lapides clamabunt"). Stąd też epoki kończą się rozczarowaniem i katastrofizmem, i tak samo skończy się obecna.
Twierdzisz, że "gnoza to jest poznanie tego, CO JEST". Otóż szatan mówi: mnie nie ma. Stąd postępujecie wytrwale na drodze ku nicości, i dlatego waszym orężem musi być właśnie cynizm oraz nihilizm (podważanie, destruowanie, niszczenie).
Całkiem byłoby możliwe, że wasi spadkobiercy to was obnażą, a wymyślą coś innego w oparciu o nowe rozwiązania stojące przed człowiekiem, których wy obecnie nie znacie. Ale nie sadzę; we aktualnie dopełnia dzieła zniszczenia. Apokalipsa zwie was Antychrystem.

Koniecznie polecam Voegelina i Carla Schmitta jako odtrutkę (sprawdź wydawnictwo - Teologia Polityczna). Chyba, że chcesz znać tylko jeden punkt widzenia, a więc być produktem zapatrywań swoich czasów.
Celnie pisał Sienkiewicz: "Filozofie przemijają, a msza trwa nadal niezmienna".

użytkownik usunięty

„Jesteś ofiarą modernizmu: nie odróżniasz dobra od zła. Gnoza jest zabójstwem ducha, a nie jego wyzwoleniem”.

Atak na autora, a nie na jego argumenty.

Za internetowym słownikiem Onetu:
Modernizm, zespół kierunków literacko-artystycznych oraz światopoglądowych, występujących szczególnie w pierwszej fazie epoki Młodej Polski, w latach 1880-1910.
Gnoza – podałeś definicję. Sięga starożytności.

Jestem „gnostykiem” (o ile można nim nie być :) ), nie modernistą.
Oczywiście, że odróżniam „dobro” od „zła”. Tylko najpierw trzeba się zastanowić nad tym,
czy to, co dla Ciebie „dobre”, jest „dobre” również dla mnie.

„Świat według ciebie jest dualistyczny, czyli sama duchowość - niezależnie od potencjalnego źródła - musi być dobra. Szatan więc, tak samo dla autora "Ex machina", jak dla ciebie, to nasz bliski przyjaciel, pomagający nam spełnić swoje istnienie.”

Muszę Ci się zwierzyć, że ja w Szatana (jakiś tam byt) nie wierzę :). Natomiast „wierzę” w prawa funkcjonujące w świecie materialnym, jak i duchowym. I dla przykładu:
jeżeli pierwszy raz zobaczę w życiu ogień i dotknę go z ciekawości, to będzie to skutkowało oparzeniem, czyż nie? Ale czy to znaczy, że ogień jest „zły”? Oczywiście, dla mnie nie. Być może dla chrześcijanina tak...pomyśli sobie gagatek, że oto szatan poparzył go ;) Będzie Diabła przeklinał i snuł modły, co oczywiście nie spowoduje tego, że następnym razem biedak się nie oparzy. Natomiast istota myśląca, po dotknięciu czegoś gorącego, ZROZUMIE, że ognia dotykać nie wolno, bo jego natura jest taka, że parzy. Jednocześnie istota myśląca wpadnie ma pomysł, że skoro parzy, to można by ugotować coś na tym ogniu :). Oto proszę dualizm, o który mnie Pan wziąłeś byłeś oskarżyłeś, a do którego ja się chętnie przyznaję :). Oto przypowieść o Adamie i Ewie w całej okazałości. Zrywamy owoc z Drzewa Poznania i dotykamy ognia przez co zostajemy wygnani z Raju (ból i oparzona ręka), ale za to zostajemy obdarzeni wiedzą, czyli gnozą, że ogień pali. Rzeczywiście, straszne rzeczy :).

Czy zanurzanie się w świat duchowy jest „dobry” czy „zły”? Tego nie wiem, bo wszystko zależy od zanurzającego się. Z zajmowaniem się duchowością jest tak, jak z każdą inną dziedziną. Weźmy np. pływanie. Czy woda jest „zła” czy „dobra”? Przecież można się w niej utopić, ale... z drugiej strony jest niezbędna do życia. Jeżeli jakiś gagatek ( ;) ), który nie umie pływać wyskoczy z łódki na środku jeziora, to skończy się to dla niego „źle”. Utopi się najprawdopodobniej, pochłoną go piekielne otchłanie. Natomiast dla tego, który
zaczyna naukę od płycizny i zanurza się w coraz głębsze rejony poprzez nabieranie umiejętności (czyli de facto poprzez wiedzę, gnozę) wypłynięcie na środek jeziora to pesteczka. To samo Przyjacielu tyczy się świata duchowego.

„To prawda, że zło może być drogowskazem dobra, ale tylko negowane (widzimy skutki występków, a więc zło, co skłania nas do szukania innej drogi), a nie aprobowane... Także sam sobie zaprzeczasz.”

Nie może. Jest drogowskazem zawsze i wszędzie (patrz przykład z ogniem i pływaniem). A to, że niektórzy podczas jazdy nie patrzą na znaki...cóż, jest to wina kierowcy, a nie drogowskazu. Prawo akcji i reakcji działa zarówno w świecie fizycznym (co jest oczywiste dla każdego) jak i w świecie duchowym (co jest oczywiste dla garstki. I proszę, nie zarzucaj mi, że mam czelność do tej garstki się zaliczyć. Też ubolewam, że jest nas tak niewielu ;) ).

„Sama gnoza nie jest prądem intelektualnym; to schemat myślenia, który powtarza się od starożytności. Ale współczesny prąd intelektualny zwany liberalną - demokracją (dla nieprzyjaciół w skrócie "lewactwem") w znacznej mierze naśladuje ten wzorzec. O nim zaś piszę.”

Mylisz pojęcia. Ja z lewactwem i z żerowaniem na budżetach nie mam nic wspólnego.
Przepraszam bardzo, ale ja tego nie rozumiem, jak w sferze duchowej można być „indywidualistą”, a jednocześnie w sferze materialnej iść do „Panów” po zapomogę.

„Człowiek nie zdoła imitować Boga, ponieważ zawsze będzie ograniczony”

Przecież to zwykły banał jest. Ty myślisz, że ja tego nie wiem? Proszę, napisz co/kto to jest Bóg? Jak możemy poznać Boga? Czyż nie poznajemy Boga poprzez poznawanie ustanowionych praw?
Błąd w równaniu matematycznym powoduje błąd w wyniku. Czy z tego wynika, że matematyka jest zła? Nie. Poprawiając błąd w równaniu, otrzymujemy prawidłowy wynik.
Tak samo błąd w równaniu duchowym – powoduje określone konsekwencje (tzw. „Zło”). Przyczyną „zła” jest właśnie nieznajomość i nie stosowanie się do praw duchowych.
Zło to IGNORANCJA.
Człowiek nie może obrazić Boga, ani wznieść się ponad, ponieważ Bóg to Nieskończoność.
Chyba, że uważasz, że można. Ale to tak samo jakbyś szydził z wody albo wiatru :).
Natomiast ci, których ego jest utożsamione z jakąś instytucją religijną (czyli czymś z natury skończonym) i jej dogmatami będą za wszelką cenę tego bronić, ponieważ wydaje im się, że
jak te „prawa” upadną, to oni upadną w raz z nimi. Stety, ale będzie dokładnie na odwrót, czego ja jestem najlepszym przykładem.

„może być za to zwierzęciem, i dlatego efektem sekularyzmu jest neobarbaryzacja. To co wyniosło cywilizacje europejską tak wysoko, a więc surowe zasady etyczne względem małżeństwa, rodzicielstwa i pożycia społeczno - politycznego zostają własnie obalane. Co zwą nowoczesnością, a więc wyzwalanie instynktów, jest powrotem do ciemności, którą większość ma za promienie światła.”

Dokładnie tak jest! A przyczyną tego jest rozwój materialny (i brak duchowego). Potwierdzenie? Proszę bardzo, Twoje słowa:

„Oświeceniowiec XIII - wieczny; pozytywista, materialista XIX - wieczny czy XX - wieczny behawiorysta czy darwinista - oni tak samo myśleli, że wreszcie możemy poukładać naszą egzystencje. "Oto mamy nową ideologie!" (Czyli chwilowy substytut wiary). "Teraz na pewno uda nam się stworzyć idylle!". Tak wyrosły absolutyzmy, a następnie totalitaryzmy.”

Pozytywizm - doświadczenie naukowe, a brak duchowego (BRAK GNOZY), materialista – tak samo; darwinista – człowiek to istota ewoluująca (fizycznie); i znowu brak ewolucji duchowej, brak ewolucji świadomości. Rozwój YANG przy zwijaniu się YIN mogło skutkować tylko czymś fatalnym (totalitaryzm).
A mnie proszę do wymienionych wyżej nie zaliczać!

„A to i tak was nic nie nauczyło, i dalej pragniecie zobiektywizować się wobec siebie i stworzyć nowy porządek (wszak nawet płciowość się obecnie rekonstruuje). Skończycie marnie, a my razem z wami, ponieważ snucie związku człowieka z rzeczywistością w oparciu o nieprawdę, widziadło, ostatecznie powoduje dysonans, spięcie ("Lapides clamabunt"). Stąd też epoki kończą się rozczarowaniem i katastrofizmem, i tak samo skończy się obecna.”

Nie ma żadnych nas, ale o tym już pisałem :).
Jak żyję, nie widziałem jeszcze materii, która by miała początek, a nie miała końca.
„Królestwa mijają...” nihil novi dla tego, kto zna prawa duchowe (a przez to i materialne).

„Koniecznie polecam Voegelina i Carla Schmitta jako odtrutkę (sprawdź wydawnictwo - Teologia Polityczna). Chyba, że chcesz znać tylko jeden punkt widzenia, a więc być produktem zapatrywań swoich czasów.

Cóż, ja wiedzę duchową czerpię głównie z doświadczenia, a nie z tego, co ktoś napisał lub powiedział. Choć muszę Ci się przyznać, że bibliotekę mam pokaźną...

”Celnie pisał Sienkiewicz: "Filozofie przemijają, a msza trwa nadal niezmienna".”

Co się wykłada: filozofie (czyli materia intelektualna i „materia” materialna he he) przemijają, a msza (duchowość) trwa nadal niezmienna. Nihil novi...ale o tym też już pisałem...prawa duchowe niezmienne są...

Wylałeś z siebie całą żółć, przy okazji nie odpowiadając na żadne moje pytanie :).

użytkownik usunięty

Nie wyświetliło mojej riposty :).

użytkownik usunięty

„Jesteś ofiarą modernizmu: nie odróżniasz dobra od zła. Gnoza jest zabójstwem ducha, a nie jego wyzwoleniem”.

Atak na autora, a nie na jego argumenty.

Za internetowym słownikiem Onetu:
Modernizm, zespół kierunków literacko-artystycznych oraz światopoglądowych, występujących szczególnie w pierwszej fazie epoki Młodej Polski, w latach 1880-1910.
Gnoza – podałeś definicję. Sięga starożytności.

Jestem „gnostykiem” (o ile można nim nie być :) ), nie modernistą.
Oczywiście, że odróżniam „dobro” od „zła”. Tylko najpierw trzeba się zastanowić nad tym,
czy to, co dla Ciebie „dobre”, jest „dobre” również dla mnie.

„Świat według ciebie jest dualistyczny, czyli sama duchowość - niezależnie od potencjalnego źródła - musi być dobra. Szatan więc, tak samo dla autora "Ex machina", jak dla ciebie, to nasz bliski przyjaciel, pomagający nam spełnić swoje istnienie.”

Muszę Ci się zwierzyć, że ja w Szatana (jakiś tam byt) nie wierzę :). Natomiast „wierzę” w prawa funkcjonujące w świecie materialnym, jak i duchowym. I dla przykładu:
jeżeli pierwszy raz zobaczę w życiu ogień i dotknę go z ciekawości, to będzie to skutkowało oparzeniem, czyż nie? Ale czy to znaczy, że ogień jest „zły”? Oczywiście, dla mnie nie. Być może dla chrześcijanina tak...pomyśli sobie gagatek, że oto szatan poparzył go ;) Będzie Diabła przeklinał i snuł modły, co oczywiście nie spowoduje tego, że następnym razem biedak się nie oparzy. Natomiast istota myśląca, po dotknięciu czegoś gorącego, ZROZUMIE, że ognia dotykać nie wolno, bo jego natura jest taka, że parzy. Jednocześnie istota myśląca wpadnie ma pomysł, że skoro parzy, to można by ugotować coś na tym ogniu :). Oto proszę dualizm, o który mnie Pan wziąłeś byłeś oskarżyłeś, a do którego ja się chętnie przyznaję :). Oto przypowieść o Adamie i Ewie w całej okazałości. Zrywamy owoc z Drzewa Poznania i dotykamy ognia przez co zostajemy wygnani z Raju (ból i oparzona ręka), ale za to zostajemy obdarzeni wiedzą, czyli gnozą, że ogień pali. Rzeczywiście, straszne rzeczy :).

Czy zanurzanie się w świat duchowy jest „dobry” czy „zły”? Tego nie wiem, bo wszystko zależy od zanurzającego się. Z zajmowaniem się duchowością jest tak, jak z każdą inną dziedziną. Weźmy np. pływanie. Czy woda jest „zła” czy „dobra”? Przecież można się w niej utopić, ale... z drugiej strony jest niezbędna do życia. Jeżeli jakiś gagatek ( ;) ), który nie umie pływać wyskoczy z łódki na środku jeziora, to skończy się to dla niego „źle”. Utopi się najprawdopodobniej, pochłoną go piekielne otchłanie morskie. Natomiast dla tego, który
zaczyna naukę od płycizny i zanurza się w coraz głębsze rejony poprzez nabieranie umiejętności (czyli de facto poprzez wiedzę, gnozę) wypłynięcie na środek jeziora to pesteczka. To samo Przyjacielu tyczy się świata duchowego.

„To prawda, że zło może być drogowskazem dobra, ale tylko negowane (widzimy skutki występków, a więc zło, co skłania nas do szukania innej drogi), a nie aprobowane... Także sam sobie zaprzeczasz.”

Nie może. Jest drogowskazem zawsze i wszędzie (patrz przykład z ogniem i pływaniem). A to, że niektórzy podczas jazdy nie patrzą na znaki...cóż, jest to wina kierowcy, a nie drogowskazu. Prawo akcji i reakcji działa zarówno w świecie fizycznym (co jest oczywiste dla każdego) jak i w świecie duchowym (co jest oczywiste dla garstki. I proszę, nie zarzucaj mi, że mam czelność do tej garstki się zaliczyć. Też ubolewam, że nas tak niewielu ;) ).

„Sama gnoza nie jest prądem intelektualnym; to schemat myślenia, który powtarza się od starożytności. Ale współczesny prąd intelektualny zwany liberalną - demokracją (dla nieprzyjaciół w skrócie "lewactwem") w znacznej mierze naśladuje ten wzorzec. O nim zaś piszę.”

Mylisz pojęcia. Ja z lewactwem i z żerowaniem na budżetach nie mam nic wspólnego.
Przepraszam bardzo, ale ja tego nie rozumiem, jak w sferze duchowej można być „indywidualistą”, a jednocześnie w sferze materialnej iść do „Panów” po zapomogę.

„Człowiek nie zdoła imitować Boga, ponieważ zawsze będzie ograniczony”

Przecież to zwykły banał jest. Ty myślisz, że ja tego nie wiem? Proszę, napisz co/kto to jest Bóg? Jak możemy poznać Boga? Czyż nie poznajemy Boga poprzez poznawanie ustanowionych praw?
Błąd w równaniu matematycznym powoduje błąd w wyniku. Czy z tego wynika, że matematyka jest zła. Nie. Poprawiając błąd w równaniu, otrzymujemy prawidłowy wynik.
Tak samo błąd w równaniu duchowym – powoduje określone konsekwencje (tzw. „Zło”). Przyczyną „zła” jest właśnie nieznajomość i nie stosowanie się do praw duchowych.
Zło to IGNORANCJA.
Człowiek nie może obrazić Boga, ani wznieść się ponad, ponieważ Bóg to Nieskończoność.
Chyba, że uważasz, że można. Ale to tak samo jakbyś szydził z wody albo wiatru :).
Natomiast ci, których ego jest utożsamione z jakąś instytucją religijną (czyli czymś z natury skończonym) i jej dogmatami będą za wszelką cenę tego bronić, ponieważ wydaje im się, że
jak te „prawa” upadną, to oni upadną w raz z nimi. Stety, ale będzie dokładnie na odwrót, czego ja jestem najlepszym przykładem.

„może być za to zwierzęciem, i dlatego efektem sekularyzmu jest neobarbaryzacja. To co wyniosło cywilizacje europejską tak wysoko, a więc surowe zasady etyczne względem małżeństwa, rodzicielstwa i pożycia społeczno - politycznego zostają własnie obalane. Co zwą nowoczesnością, a więc wyzwalanie instynktów, jest powrotem do ciemności, którą większość ma za promienie światła.”

Dokładnie tak jest! A przyczyną tego jest rozwój materialny (i brak duchowego). Potwierdzenie? Proszę bardzo, Twoje słowa:

„Oświeceniowiec XIII - wieczny; pozytywista, materialista XIX - wieczny czy XX - wieczny behawiorysta czy darwinista - oni tak samo myśleli, że wreszcie możemy poukładać naszą egzystencje. "Oto mamy nową ideologie!" (Czyli chwilowy substytut wiary). "Teraz na pewno uda nam się stworzyć idylle!". Tak wyrosły absolutyzmy, a następnie totalitaryzmy.”

Pozytywizm - doświadczenie naukowe, a brak duchowego (BRAK GNOZY), materialista – tak samo; darwinista – człowiek to istota ewoluująca (fizycznie); i znowu brak ewolucji duchowej, brak ewolucji świadomości. Rozwój YANG przy zwijaniu się YIN mogło skutkować tylko czymś fatalnym (totalitaryzm).
I mnie proszę do wymienionych wyżej nie zaliczać!

„A to i tak was nic nie nauczyło, i dalej pragniecie zobiektywizować się wobec siebie i stworzyć nowy porządek (wszak nawet płciowość się obecnie rekonstruuje). Skończycie marnie, a my razem z wami, ponieważ snucie związku człowieka z rzeczywistością w oparciu o nieprawdę, widziadło, ostatecznie powoduje dysonans, spięcie ("Lapides clamabunt"). Stąd też epoki kończą się rozczarowaniem i katastrofizmem, i tak samo skończy się obecna.”

Nie ma żadnych nas, ale o tym już pisałem :).
Jak żyję, nie widziałem jeszcze materii, która by miała początek, a nie miała końca.
„Królestwa mijają...” nihil novi dla tego, kto zna prawa duchowe (a przez to i materialne).

„Koniecznie polecam Voegelina i Carla Schmitta jako odtrutkę (sprawdź wydawnictwo - Teologia Polityczna). Chyba, że chcesz znać tylko jeden punkt widzenia, a więc być produktem zapatrywań swoich czasów.

Cóż, ja wiedzę duchową czerpię głównie z doświadczenia, a nie z tego, co ktoś napisał lub powiedział. Choć muszę Ci się przyznać, że bibliotekę mam pokaźną...

”Celnie pisał Sienkiewicz: "Filozofie przemijają, a msza trwa nadal niezmienna".”

Co się wykłada: filozofie (czyli materia intelektualna i „materia” materialna he he) przemijają, a msza (duchowość) trwa nadal niezmienna. Nihil novi...ale o tym też już pisałem...prawa duchowe niezmienne są...

Wylałeś z siebie całą żółć, przy okazji nie odpowiadając na żadne moje pytanie :).

ocenił(a) film na 10

Czasami mam wrażenie, że ludzi tacy jak Ty nawet wydarzenia mające miejsce rano na klozecie potrafiliby podpiąć pod wydarzenia biblijne :)

użytkownik usunięty
jahras

He, a ja mam wrażenie, że dla Ciebie z rzeczy "niewidzialnych" to właśnie smrodek
z klozetów Dworca Centralnego co najwyżej :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones