Niektórzy się zachwycają: "czegóż tu nie ma?"
Nie ma jednej, prostej rzeczy, mianowicie nie ma oryginalności. Nic nowego, wątki sklepane w innych filmach/książkach - tyle że znacznie lepiej. Całość robi wrażenie niespójnego zlepka, a co gorsza, przewidywalnego zlepka.
Jestem zły na twórców filmu, bo zamysł z potężnym potencjałem. Jednak by go wydobyć potrzebny jest Scenarzysta i Reżyser, nie scenarzysta i reżyser... Do tego przeciętne aktorstwo i jedyny jasny punkt: Japoneczka grająca Kyoko (czy jakoś tak), w kilku scenach fantastycznie odegrała emocje niemal nieruchomą (po japońsku) twarzą. Zawsze mnie zastanawia: ile można pokazać samymi oczami, gdy najmniejszy mięsień twarzy ani drgnie? Dzięki niej znam odpowiedź: wszystko!