Dla mnie ten film był niemal bezpośrednim odniesieniem do Biblii i do historii Adama i Ewy, tyle tylko, że "Adam" w tej historii niestety, prawdopodobnie, poniósł śmierć. Cała konstrukcja otoczenia przywodzi na myśl Eden. Okalające dolinę góry, jedna rzeka płynąca przez raj, bóg, który stworzył kobietę, kobieta, która kusiła "Adama", 7 sesji przypominających 7 dni stworzenia świata wreszcie, co było strasznie poetyckie, zabójstwo boga stwórcy, oszustwo i ucieczka z kolebki stworzenia. Dla mnie film w sferze emocjonalnej jest po prostu przegenialny. Efekty specjalne, choć nie uświadczymy tam wybuchów i wodotrysków też niczego sobie. Atmosfera ciągłego napięcia, niepewności i tajemniczości. Snujący się wszechogarniający i przytłaczający smutek podsycany znakomitą ścieżką dźwiękową. Całość bardzo teatralna, ambitne dialogi skłaniające do refleksji nad istotą świadomości. Dla mnie ten film jest po prostu niemal doskonały, stąd moja ocena. Dla mnie to arcydzieło w swojej prostocie. Proste, a zarazem głębokie i piękne. Tyle w temacie. Gorąco polecam wszystkim tę pozycję, na pewno nie raz jeszcze do niej wrócę.
Dokładnie takie skojarzenia miałam :) Dziwię się, że w recenzjach nikt nie zauważył tego oczywistego nawiązania do Biblii (większość widzi tylko "Upiorną wizję niedalekiej przyszłości", co mim zdaniem jest maksymalnym spłyceniem tego filmu).
Jeśli wziąć pod uwagę taką interpretację, to rzeczywiście film robi wrażenie i można go ocenić wysoko. Ja oceniłam ten film dosłownie i w takiej interpretacji jak dla mnie jest po prostu naiwny i ma swoje słabości, dlatego mnie nie przekonał. Swoją drogą ciekawa, prosta i adekwatna interpretacja.