… po polsku brzmi mniej więcej - Zabij mnie szybko kochanie , jest mi zimno.
Sam film jest zresztą, z kategorii tych dziwnych, jakich jest w dorobku M. Vitti, co najmniej kilka. Zapowiada się nawet na niezłą komedię kryminalną, ale tylko przez pierwsze 15-20 minut. Dalej jest tylko gorzej. Ale, np. operator swoją robotę wykonał dobrze. Vitti w kadrach tego filmu wygląda po prostu świetnie, wręcz cudownie. Absolutnie porównywalnie do jej wizerunków z dzieł Antonioniego. W "Fai in fretta… " partneruje jej J. Sorel, który grał razem z najpiękniejszymi ówcześnie aktorkami, żeby wymienić tylko G. Lollobrigidę czy R. Welch. Chyba jedyny raz Vitti z Sorelem przed kamerą spotkali się właśnie na planie "Fai in fretta…".
Cóż, komedia kryminalna dobra przez pierwszy kwadrans. Później jakby zabrakło reżyserowi i producentowi pomysłu na scenariusz. Szkoda, bowiem para M. Vitti - J. Sorel - w tym filmie idealnie wizualnie, wręcz... plastycznie - pasuje do siebie.