Urzekł mnie kontrast pomiędzy pierwszą a druga połową filmu. Do momentu spotkania
się głównego bohatera z całą bandą umięśnionych marynarzy otrzymujemy przekąskową
dawkę humoru zabarwionego masochizmem i okultystyczną symboliką, której, niestety,
nie potrafię odczytać (możliwe, że w ten sposób Anger rzuca na odbiorców wspominane
przez siebie uroki), by następnie zaserwowano nam sadystyczną scenę "gwałtu", dziś
może niezbyt szokującą, jednak w purytańskim środowisku Ameryki lat 40. ubiegłego
wieku musiałaby ona wywołać wstrząs.
Przepiękny film o dojrzewaniu do własnej seksualnej tożsamości, nasycony
surrealistyczną atmosferą (<3) i bogaty w symbole.