Na prelekcji na "Pięciu Smakach" prowadzący powiedział, że to nowe otwarcie reżyserki, kino dalej kobieto-centryczne, ale z większą dozą smutku i gorzkimi nutami.
Wciąż po seansie czuje, że było dużo sytuacyjnego, lekko absurdalnego humoru, mrczniejszego niz wcześniej. Film tym razem zdecydowanie mniej cukierkowy niż poprzednie, ale wciąż w 100% w stylu Noko Ogigami. Jak się podobają Wam te nowe klimaty?