Największym plusem tego filmu są przede wszystkim zdjęcia Jacka Cardiffa. W zasadzie klimat tej opowieści został w dużej mierze wykreowany dzięki fantastycznym zdjęciom jednego z najlepszych operatorów w historii kinematografii. Portowe wybrzeże Marsylii w kamerze Cardiffa ogląda się jak pocztówkę. Siłą tego filmu jest też duet Boyer - Chevalier. Dwie wielkie gwiazdy lat 30-tych i 40-tych tworzą wyjątkowo zgrany team i najlepsze sceny filmu to właśnie te, w których występują oboje. Trochę drażnił mnie w tym filmie nieco naiwny portret zniewolonej i całkowicie oddanej kobiety (urocza Leslie Caron). I oczywiście, kolejna do kolekcji irytująca postać małego aktora wcielającego się w Cesaria (na szczęście to ostatnie partie filmu). Kamera Cardiffa i duet Boyer-Chevalier spisują się jednak znakomicie i choćby dla tych dwóch rzeczy warto film zobaczyć...