Słowo „faworyta” idealnie oddaje klimat filmu w przeciwieństwie do oryginalnego „The Favorite”. Polski język jest znacznie bardziej fascynujący niż angielski czy francuski, jeśli chodzi o cechowanie rzeczowników. U nas nawet kawa i herbata mogą być kawkami, kawskami, herbatkami i herbaciskami. Słowo „faworyta” to co prawda nie zgrubienie, ale samo jego brzmienie jest nacechowane negatywnie. Brakuje mi takich smaczków w angielskim i francuskim.
Nie jest to słowo nacechowane negatywnie, chyba że odnosisz to do znaczenia słowa nałożnica. Myślę, że polski tytuł jest dosłownym tłumaczeniem angielskiego i ten ostatni właśnie odnosi się do znaczenia takiego słowa jak nałożnica. My byśmy dzisiaj raczej powiedzieli faworytka, więc to raczej archaiczne brzmienie, a nie negatywne. Natomiast pisanie, że język jest fascynujący ze względu na zgrubienia i zdrobnienia jest dziwaczne. To wiadome, że polski język jest bardziej oryginalny w swoim pochodzeniu, natomiast francuski i angielski to takie kreole. Uproszczone formy naszego wspólnego przodka.
Jeśli miało by się użyć innego słowa, to raczej ulubienica, bo faworytka ma jednak inne znaczenie. Chyba że uznać, że tytuł odnosi się do rozgrywek wyłącznie czysto politycznych i kwestii kto w nich, w którym momencie, staje się faworytką (już nawet nie faworytem, bo przez język polski jesteśmy ograniczeni do jednej płci). Dlatego nadal twierdzę, że tytuł angielski, mając szersze znaczenie i nie będąc sprecyzowanym co do płci, daje tu o wiele większe pole do różnych ciekawych interpretacji i odniesień. Polski tytuł brzmi dobrze, ale ma bardzo wąskie znaczenie. Osobiście lubię, gdy udaje się stworzyć tytuł odnoszący się do utworu na wiele sposobów, tak by stanowił mega krótkie podsumowanie - wręcz esencję - całości. Angielski tytuł spełnia tu te wymogi (można go rozumieć jako nawiązanie do rozgrywek politycznych, psychologicznych, łóżkowych i w dodatku wielu bohaterów - obu płci - zawiera więc w sobie całość historii), polski tytuł, to ładne słowo, ale o bardzo konkretnym znaczeniu. Aczkolwiek... tak teraz myślę, że właściwie na polski tytuł można też spojrzeć inaczej - biorąc pod uwagę, że owa "faworyta" to bardzo jednoznaczna - ograniczona znaczeniowo, czyli na pierwszy rzut oka znaczeniowo uboga, ale jednak taka "dziurka od klucza", przez którą widać niezmierzone obszary sieci wpływów (z niej wręcz generowanych) - dosłownie i w przenośni całe królestwo. W ten sposób polski tytuł również znakomicie odzwierciedla całość utworu, więc jednak zmieniam zdanie i twierdzę, że wypada świetnie, wcale nie gorzej niż angielski.
ej z tym tytułem nie jest tak źle, Polak mógłby przetłumaczyć to np. na "Dirty dancing", czyli "Wirujący sex" i byłoby ok :D albo np. "Królik po angielsku" ;P a w zasadzie wielkobrytyjsku
Ja bym powiedział, że polski język jest bardziej skomplikowany niż angielski właśnie przez te niekończące się odmiany jednego słowa. W języku angielskim jedno i to samo słowo może mieć wiele znaczeń, w języku polskim tego nie ma, poza kilkoma drobnymi wyjątkami, takimi jak pilot. W angielskim jest słowo forest, które może oznaczać las, bądź imię, a przymiotniki i czasowniki to już całkiem odrębny temat, mogą znaczyć cokolwiek w zależności od kontekstu wypowiedzi, np. wyraz reach, który może oznaczać: osiągać, sięgać, docierać, kontaktować się, podać coś komuś, zasięg... Polski to bardzo dosłowny język z wieloma męczącymi odmianami słownymi, które tylko utrudniają mowę, zamiast ją ułatwiać. Angielski jest za to bardziej subtelny. W polskim mamy łamańce słowne typu: doktor - doktorka, archeolog - archeolożka itd. w angielskim jest to sprowadzone do jednej odmiany i wszyscy są szczęśliwi, nie tak jak u nas, gdzie jest to kolejny powód do narodowych sporów.
Przykład z translatora: dziecko, dziecina, dzieciątko, dzieciaczek - baby, baby, baby, baby. Edward Stachura popełnił kiedyś tego typu dzieło, tylko że wyrazów było chyba z pięćdziesiąt, a anglik jak by sobie z tym poradził? zesrał by się, albo musiał by wydłużyć to o dodatkowe 200 słów.
tłumaczą film jako szklana pułapka. Polak - źleee, buu jak można tak tłumaczyć przecieć powinno być Umrzeć Twardo, każdy głupi to wie. Tłumaczą film na Faworyta - Polak - buuu jak oni to tłumaczą, przecież mogliby się bardziej postarać. Taki żarcik
No i macie ten piękny angielski, jakże finezyjny: dziecko, dzieciątko, dzidziuś, dzieciaczek itd. - translator: baby baby baby baby baby baby baby baby. Inny wyraz: dupa, dupeczka, dupcia, dupsko, dupka - tu już translator się zepsuł, a anglik?
Miałaś jako anglik napisać: dziecko, dzieciątko, dzidziuś, dzieciaczek, a nie farmazonisz o translatorze. Napisz te słowa po angielsku jedno wyrazowo mądrusiu.
Brakuje Ci smaczków w j. angielskim, bo go nie rozumiesz. Polski jest językiem fleksyjnym, więc precyzuje się go odmianą słów, a w angielskim tę rolę pełni składnia.