Faworyta

The Favourite
2018
7,5 93 tys. ocen
7,5 10 1 93262
8,0 81 krytyków
Faworyta
powrót do forum filmu Faworyta

„Faworyta” to opowieść osnuta na kanwie prawdziwej historii, lecz, niestety, całkiem przeinaczająca swój pierwowzór. Pozornie jest to nawet film feminizujący – dwie kobiety, które już mają władzę, i trzecia, która pragnie ją uzyskać, ukazane są na monotonnym męskim tle, z którego jeśli już wybije się jakaś trzeciorzędna postać, to po to tylko, aby jedną z głównych bohaterek w karykaturalny sposób poniżyć. Najchętniej wpychając ją do pobliskiego rowu lub przynajmniej klepiąc po jednej z krąglejszych części ciała, by widz nie miał wątpliwości (jeśli jeszcze żyje jakimiś złudzeniami), że życie kobiet na przełomie XVII i XVIII wieku nie należało do najłatwiejszych, a wachlarz możliwych pozycji społecznych, jakie mogły zająć, był zawężony do roli żony, kochanki tudzież służącej (z możliwością łączenia tych ról w konfiguracjach dowolnych).

Paradoksalnie scenariusz „Faworyty” bazuje dokładnie na tych samych uprzedzeniach, z jakimi wydaje się walczyć, a przedstawiciele obu płci zostali tu ukazani w sposób karykaturalny i zgodny z obowiązującymi do dziś stereotypami, niestety. Co bowiem widzimy na ekranie? Typowe babskie piekiełko, gdzie każda, choćby najpodrzędniejsza służąca, knuje przeciwko innej kobiecie, czy to dlatego, że inaczej nie jest w stanie dopiąć swego, czy też po prostu z czystej, bezinteresownej złośliwości. Królowa Anna sportretowana zostaje jako prosta kobiecina, której największym zmartwieniem jest to, czy wygląda grubo. Troska o wizerunek spycha na trzeci plan problemy pomniejsze – jak to, że kraj, którym przyszło jej rządzić, ponoć nadal toczy jakąś wojnę, ale z kim i o co, to zbyt wiele dla jej utrudzonej główki. Lady Sarah niby wygłasza jakieś komunały o dobru kraju, ale bardziej frasuje ją rosnąca zażyłość królowej z nową dwórką. Abigail to z kolei stereotypowa intrygantka, która dba tylko o siebie i o nic więcej.

Czy nie ma wśród pań prostych kobiecin tudzież rasowych manipulatorek? Ależ są. Jest ich nawet wiele. Rzecz w tym, że prawdziwa Anna Stuart nie była prostą kobieciną, nawet jeśli opisuje się ją jako osobę nieśmiałą i w istocie niedostatecznie przygotowaną do pełnionej przez siebie funkcji. Anna był zwolenniczką Torysów, podobnie jak Abigail, Sarah – Wigów i na tym właśnie tle oraz przeciągających się nieobecności Sarah, związanych z jej zaangażowaniem politycznym, doszło do rozdźwięku między królową a jej wieloletnią przyjaciółką. Anna odsunęła Sarah od władzy nie dlatego, że lubiła jak Abigail wkłada jej język, lecz dlatego, że ciągłe wymuszanie na niej akceptacji kandydatur Wigów na eksponowane stanowiska ostatecznie ją zniecierpliwiło. Abigail też była zresztą niezłym politycznym graczem – wprawdzie królowa nie obdarzyła jej takim zaufaniem jak Sarah (raz się sparzywszy), ale ulegała jej wpływom. Sprzymierzeńcem Abigail był jej daleki kuzyn, przywódca Torysów, Robert Harley, którego w filmie poznajemy jako zepsutego dwudziestolatka. W rzeczywistości był to mężczyzna po czterdzieste, dzięki którego zabiegom (oraz protekcji Sarah) Abigail prawdopodobnie w ogóle znalazła się na dworze.

Pięcie się po szczeblach królewskiego zaufania zajęło Abigail całych siedem lat. Obyło się tu bez tyleż widowiskowych co absurdalnych posunięć w rodzaju trucia konkurentki. Takie zdarzenie nigdy nie miało miejsca. Wątpliwe jest zresztą, czy panie łączyło coś więcej niż przyjaźń i zaufanie. Nacechowana czułością maniera, w jakiej utrzymana była korespondencja między Sarah a Anną, nie była niczym nadzwyczajnym w listach wymienianych w tej epoce między tzw. „romantycznymi przyjaciółkami” i nie świadczy wcale o seksualnym zaangażowaniu stron (w które większość historyków szczerze wątpi). Jeśli więc Sarah zaszantażowała Annę ujawnieniem jej listów, to wybieg ten mógł się potencjalnie udać nie z uwagi na emocjonalny wydźwięk korespondencji, a wyraźnie w niej ukazany silny wpływ pierwszej na drugą. Odsunięta od władzy Sarah miała rozpowszechniać wierszowany pamflet, w którym mowa jest o lesbijskiej relacji między królową a jej pokojową, ale zarzuty te także są najpewniej dalekie od prawdy.

Krótko mówiąc rywalizacja między bohaterkami nie była rywalizacją „stereotypowo kobiecą” – pełną osobistych przytyków, zakulisowych knowań, plotek, trucia, a przede wszystkim emocjonalnego zaangażowania. Była to rywalizacja stricte polityczna. Ale taka wersja historii oczywiście wypadłaby blado na ekranie. Szkoda, bo w ten sposób odebrana została tym trzem paniom ich rola w historii, wcale nie mało znacząca, a przede wszystkim – równorzędna mężczyznom. Co dziś jeszcze nie jest zjawiskiem powszechnym.