Dawno sie tak nie wynudziłem na filmie. Do połowy ciężko nawet się domyślić o czym ten film jest. Mimo że jestem fanem motosrportu, ferrari, F1, to to był pierwszy film podczas którego zastanawiałem się czy nie wyjść z sali.
Na plus ładne widoczki.
To głównie jest film biograficzny, który nie skupia się wyłącznie na samochodach i wyścigach. Dla mnie jako osoby niezbyt zainteresowanej F1 zrobił bardzo dobre wrażenie i czułam te emocje
Ferrari to nie tylko F1.
A film biograficzny to nie tylko jeden rok wyciągnięty z życia człowieka, który tyle osiągnął...
Na siłę wciśnięte sceny ru**ania.
Zawiodłem się na maxa.
O rany, tak. Nie wiem jak te sceny miały się do filmu, autentycznie jak nigdy czułam zażenowanie je oglądając. Film o życiu wielkiej postaci, a tyle minut na seks który w żaden sposób nie budował NIC. Film nudny, ilość scen faktycznie ciekawych zbyt mała żeby to podnieść wszystko. Przykład: wyścig mille miglia - to coś niebywałego. Warto było wpleść cokolwiek o nim, jaki rok, o tym ze to był ostatni taki wyścig bo ofiary, o tym jakie prędkości były osiągane na tym wyścigu pomimo ze samochody wtedy były zbudowane zupełnie inaczej itd itd itd. Z filmu nie dowiedziałam się za wiele, a szkoda. Film a niedzielne popołudnie do oglądania jednym okiem. Zawiodłam się.