Dziw bierze że wyżej wymienione dzieło stworzono w Wielkiej Brytanii.
Szkielet scenariusza i cała fabuła to typowy styl amerykańskich dzieł SF z owego okresu.
Lecz w przypadku Fiend Without a Face o ściąganiu pomysłu nie wypada mówić .
Krótko opisując to dzieło można powiedzieć że zostało dopracowane pod każdym szczegółem. Klimat naprawdę działa a cała troszkę znana fabuła budzi ciekawość widza, tak jak winno być w dobrym dziele Sci-Fi.
Najbardziej miła dla oka jest scena walki z ową niewidzialną bestią która co ciekawe jak zwykle dla tych produkcji została od słonina na plakacie.
Polecam fanom klasycznego Sci-Fi lat 50'.