typ one-guy-on-a-mission movie; twórcy szczęśliwie napowyciągali wniosków z Orłów i Złota pozbawiając clintunia niepotrzebnego balastu w postaci tak zwanego towarzystwa..
chociaż nadal będę się upierać, że wrzucenie clintunia w świat, którego reguł nie rozumie, wykastrowanie clintunia, pozbawienie clintunia poczucia kontroli, uczynienie z clintunia ludzkiej piłeczki ping-pongowej w wielkim meczu pomiędzy dwoma wrogimi mocarstwami, wreszcie nałożenie clintusiowi na łeb kasku i zapakowanie clintunia do samolotu to na pewno nie jest ten typ błota, w którym wszyzkożerne filmowe tygrysy najbardziej lubią się taplać.. po prostu dajcie facetowi hot-doga i magnum!