Film przypomina amerykańskie horrory z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Jest to kolejny obraz z cyklu: grupa młodych ludzi + odludne miejsce + widowiskowe śmierci = oklepany temat. Już podobne wątki były przesadnie eksploatowane wiele lat temu - vide każdy ginie od rzeczy, której się w życiu najbardziej boi. Stosował ten schemat kiedyś Freddy Kruger z "Koszmaru z ulicy Wiązowej". Jedynym oryginalnym ruskim wkładem w ten temat jest miejsce akcji - dawna katownia NKWD. Film jest średni. Z braku innego można obejrzeć, ale mając wybór lepiej na ten się nie decydować.